Sasuke trzymał
ją w ramionach i bezradnie spoglądał na wypływającą z jej boku krew. Twarz
Sakury zrobiła się nienaturalnie blada. Bledsza, niż przed szkołą, gdy na
siebie wpadli. Zasinienia wokół ust i pod oczami uwidoczniły się, co zaczynało
go mocno niepokoić.
- Gdzie oni
są… - warknął pod nosem. Wolną ręką odgarnął włosy z czoła dziewczyny i
delikatnie musnął jej chłodny policzek opuszkami palców. – Troska człowieka o
człowieka, mówisz? – na samo wspomnienie jej wściekłości zrobiło mu się gorzej.
Nie chciał zapamiętać ich ostatniego spotkania w ten właśnie sposób. Modlił
się, co nigdy mu się nie zdarzało, by wyszła z tego cało. By miała tyle samo
szczęścia, co przy tym draśnięciu. Doskonale wiedział, że tylko fartem nie
została zabita.
- Sasuke! –
usłyszał spanikowany głos Ino, która jako pierwsza znalazła się w łazience.
Opadła na kolana tuż przy Sakurze i złapała ją za rękę. – Głupia, dumna, różowa
lalka – warknęła, a na widok zakrwawionych ubrań przyjaciółki w jej oczach
pokazały się łzy.
- Płaczem jej
nie pomożesz – mruknął Sasuke. Yamanaka wzięła głęboki oddech i uspokoiła się
trochę. – Gdzie reszta?
- Zetsu i
Sasori sprawdzają, czy teren jest czysty, Konan i Hinata są w drodze do
kryjówki, gdzie czekają na nie Pain i Suigetsu – streściła. – Naruto za chwilę
przyprowadzi samochód. Pomoże ci wnieść ją do środka.
- Nie możemy
jechać do szpitala – mruknął. – Jej matka tam pracuje.
- Ona musi
trafić pod opiekę lekarza – Odparła Ino tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Zapanowała chwila niezręcznego milczenia, po której Sasuke wiedział, co
nastąpi. – Sasuke…
- Nie –
warknął wściekły, automatycznie mocniej obejmując Sakurę. Dokładnie tak, jakby
chciał ją uchronić przed samą myślą, jaka mu się nasunęła.
- Przecież… -
Uchiha nie pozwolił Ino dokończyć zdania.
- Powiedziałem
NIE – zaakcentował ostatnie słowo.
- Posłuchaj
mnie, ty uparty ośle – warknęła. – To nasze jedyne wyjście. Tylko on wie o
gangu dosłownie wszystko. Wie też, że jesteś jego członkiem i przede wszystkim
jest lekarzem. Odłóż na bok swoją głupią dumę i pomóż jej – wściekła się. W
drzwiach pojawił się Naruto.
- Auto czeka –
zbladł na widok bezwładnego ciała dziewczyny, które spoczywało w rękach jego
przyjaciela. – To ona?
- No – mruknął
niemrawo Sasuke. Doskonale wiedział, co teraz powinien zrobić. Zamknął oczy.
Nie chcąc wypuszczać jej z ramion, spojrzał na blondyna. – Zadzwoń po Itachi
‘ego. Niech natychmiast przyjedzie do kryjówki z całym osprzętem.
Gdy zajechali
na miejsce, przy stróżówce stał czarny, sportowy mercedes. Przy wejściu kręcili
się Zetsu i Sasori, pilnując, by nikt nie przeszedł niezauważony. Ino
wyskoczyła z samochodu i obiegła go dookoła, otwierając drzwi Sasuke, który
wyniósł Sakurę na zewnątrz. Biegiem skierował się w stronę wejścia do kryjówki,
a następnie zniknął w czeluściach korytarza. Już z tego miejsca słyszał głos
Itachi ‘ego, ale powstrzymał niechęć, mając na celu uratowanie różowowłosej.
Gdy znalazł się w głównej sali, od razu położył ją na kanapie i skinął na
powitanie Pain ‘owi, skrzętnie omijając długowłosego osobnika.
- Witaj,
Sasuke – Itachi odezwał się jako pierwszy. Spojrzał na dziewczynę i ukucnął
obok niej. Delikatnie podwinął jej koszulkę i wyjął z torby nożyce, którymi
rozciął przesiąknięty opatrunek. – Szwy się rozeszły. Muszę ją zeszyć jeszcze
raz – odparł po krótkiej chwili oględzin.
- Masz
wszystko, czego potrzeba? – zapytała Ino. Mężczyzna skinął głową.
- Wyjdźcie
stąd – rzucił i sięgnął po drugą torbę. – Jedno niech zostanie – dodał i ubrał
na ręce lateksowe rękawiczki. – Jak mniemam, rodzice dziewczyny nic nie wiedzą.
Mogę powiedzieć, że do jutra się nie ocknie. Wymyślcie jakieś kłamstwo, inaczej
utoniecie we własnym bagnie.
- Przestań
pieprzyć, jakbyś pozjadał wszystkie rozumy – warknął Sasuke. – Lepiej zajmij
się Sakurą – Itachi uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, że dziewczyna
nie wybiera się jeszcze na tamten świat, ale widok brata, troszczącego się o
różowowłosą był bezcenny i godny zapamiętania.
- Braciszku,
zostań ze mną i mi pomóż, a ty, Ino, napisz do jej rodziców z jej komórki, że
zostanie u ciebie na noc – powiedział i ponaglił ją do wyjścia.
- Będę u
siebie – rzucił Pain. Spojrzał ostatni raz na nieprzytomną Haruno i z
westchnięciem opuścił salon. Ino porwała torbę przyjaciółki, w której
spodziewała się znaleźć komórkę i także wyszła na korytarz.
- Słyszałem,
że jesteście ze parą – wymamrotał Itachi, oczyszczając w międzyczasie ranę
Sakury. Sasuke zacisnął pięści z tłumioną wściekłością. Doskonale zdawał sobie
sprawę, dlaczego to jego wybrał, by mu towarzyszył. Przecież każda okazja, by
pognębić młodszego brata jest dobra, nie?
- Świetnie się
orientujesz – wymamrotał z dystansem i podszedł bliżej.
- Wyjmij mi z
torby zieloną butelkę i paczkę z zestawem do szycia – polecił mu Itachi, sam
wciąż usuwając resztę szwów. – Jeżeli założyła je sobie sama, to zrobiła to
zaskakująco dobrze. Przekaż jej, że przy ostatnim szyciu źle zrobiła pętelkę –
wymamrotał i odłożył na bok pęsetę.
- Przekażę –
mruknął bez entuzjazmu Sasuke i odnalazł wszystko, co było mu potrzebne. – Jak
z nią?
- Spokojnie, przeżyje
– długowłosy spakował stare szwy i wrzucił je do torby na medyczne odpadki. –
Ubierz rękawiczki – polecił.
- Co? –
zapytał mało inteligentnie Sasuke. Itachi przewrócił oczami.
- Białe,
lateksowe, na dłonie – tłumaczył jak dziecku. Młodszy Uchiha zdenerwował się.
- Idiota –
warknął i wygrzebał z walizeczki rękawiczki. Założył je na dłonie i poczuł się
jak debil. Motocyklista w skórze nosi białe rękawiczki. Geniusz pomyślał i
podszedł do brata. – Co teraz?
- Teraz
nawlecz mi nitkę – pouczył go, a sam dokładnie sprawdził ranę.
- Tak, jakbym
miał coś szyć? – Sasuke z trudem odłożył dumę na bok. Chciał jej pomóc, a z
zadartym nosem i wysoko podniesionym czołem niewiele by zdziałał.
- Dokładnie
tak – Itachi spojrzał na brata ze zdziwieniem. Rzadko kiedy widział, by Sasuke
zszedł z piedestału w imię czyjegoś dobra. A już zwłaszcza jakiejkolwiek
dziewczyny. Chłopak wykonał polecenie brata i podał mu igłę. Itachi
poinstruował go, jak ma postępować podczas zabiegu i zaczął zaszywać ranę
Sakury.
Sasuke patrzył
na to z fascynacją mieszaną z obrzydzeniem. Wprawa i precyzja w ruchach brata
imponowała mu, ale za nic w świecie nie przyznałby tego na głos. Bacznie
śledził każdy płynny ruch Itachi ‘ego, chcąc zapamiętać jak najwięcej, by
opowiedzieć wszystko dziewczynie, gdy ta się obudzi.
Zdziwiła go w
sobie ta nagła chęć rozmowy z nią i zadbania, by czuła się dobrze i szybko
zdrowiała. Nie wiedział, jak to wyjaśnić i chyba nie chciał wiedzieć. Podświadomie
bał się, że gdy znajdzie źródło tego uczucia, to ono zniknie. Rzadko kiedy
targały nim tak silne i pozytywne emocje. Sam cierpiał katusze, martwiąc się
teraz o jej zdrowie, jednak troska i zależność były bez wątpienia dobre.
- Długo
jesteście ze sobą? – z zamyślenia wyrwał go spokojny i opanowany głos brata.
Sasuke przewrócił oczami i westchnął.
- Nie jesteśmy
parą – odparł. – Wisiałem Ino przysługę, a ta blondynka kazała mi pilnować tej
niewydarzonej dziewczyny – spojrzał na Sakurę, ale wzrok miał ciepły i
troskliwy, czego na szczęście zajęty szyciem Itachi nie mógł już dojrzeć.
- To jak to
wyszło, że niby ze sobą jesteście? – drążył długowłosy, naciskając na niego
słowem ‘niby’. Młodszy Uchiha westchnął niecierpliwie.
- Ale ty
jesteś upierdliwy – wymamrotał i dostrzegł szeroki uśmiech brata. – Podwiozłem
ją do szkoły i ludzie się podniecili – warknął. – Coś tam poszło, coś zobaczyli
i zaczęli paplać – odparł wymijająco.
- Co
zobaczyli? – Sasuke mimowolnie spurpurowiał.
- Ale z ciebie
idiota – rzucił gniewnie. Itachi zaśmiał się w głos.
- No, oświeć
mnie, braciszku – powiedział zadziornie.
- Zajmij się
Sakurą, a nie plotkami – zirytował się i wstał z klęczek. – Ile ci to zajmie?
- Już kończę –
Itachi dał za wygraną. Oczywiście wiedział, co się wydarzyło pod szkołą między
Sasuke, a Sakurą. Chciał to usłyszeć z ust brata. Może wtedy by oprzytomniał i
zaczął zachowywać się tak, jak na jego wiek przystało. Znalazłby sobie
dziewczynę, przykładałby się do nauki i znormalniałby. Gang to nie miejsce dla
Sasuke. Itachi sam zorientował się, że jego priorytetem była medycyna i
odszedł, zanim stał się degeneratem.
Zakończył szew
i wrzucił zużyty sprzęt do worka z resztą odpadków. Zdezynfekował ranę i
opatrzył ją, a następnie wyjął z torby strzykawkę i ampułkę leku.
- Co jej
podajesz? – ręka Sasuke wystrzeliła w jego stronę i złapała nadgarstek Itachi
‘ego w żelaznym splocie. Długowłosy nie dał po sobie poznać szoku, jaki w tym
momencie nim zawładnął. Ledwie otrząsnął się z niemocy i spojrzał bratu w oczy.
- Antybiotyki
– odpowiedział i odczekał, aż palce młodszego Uchihy poluzują. Gdy tak się
stało, Itachi podał dziewczynie leki i pozbył się strzykawki. Znów zanurzył
dłonie w torbie wiedząc, że jego ruchy śledzą uważne tęczówki Sasuke. No, kto by pomyślał –
uśmiechnął się do siebie Itachi. Wyjął sterylnie zapakowane rurki i regulator
przepływu cieczy.
- Niech
przyniosą z mojego auta lodówkę – rzucił. Sasuke skierował się w stronę drzwi i
uchylił je.
- Bez pytań –
warknął widząc, jak Ino doskakuje do niego z prędkością pocisku. – Przynieście
mu z auta lodówkę – powtórzył słowa brata. Yamanaka drgnęła, ale głos Uchihy
uwięził ją w miejscu. – Naruto ma ją przynieść – wysyczał jadowicie. Blondynka
posłała mu mordercze spojrzenie. Sasuke prychnął i wszedł do salonu, zamykając
drzwi tuż przed nosem wściekłej Ino.
Uśmiechnął się perfidnie. Połam sobie paznokcie z nerwów – pomyślał ze
złośliwą satysfakcją.
Był wściekły
na Yamanakę, że nie wyłapała zmiany w głosie Sakury. Po takim postrzale na
pewno musiała być nieswoja. Ból zapewne nie dawał jej wytchnienia, ale Ino
oczywiście się nie zorientowała. Czego ja oczekuję po blondynce? – zadał sobie
w myślach retoryczne pytanie i westchnął. Sasuke obserwował, jak brat zakłada
wkłucie w zgięciu ramienia Sakury i mimowolnie się wzdrygnął. Wszystkie
szpitalne rzeczy napawały go obrzydzeniem i pewnego rodzaju strachem. Nigdy nie
było wiadomo, czego człowiek może się dowiedzieć.
Wtem do
pomieszczenia wpadł Naruto. W ręku trzymał niewielką lodówkę turystyczną, która
wyglądała na znacznie cięższą, niż sprawiała pozory.
- Dzięki,
Naruto – rzucił Itachi i podszedł do pojemnika. Otworzył wieko, a z wnętrza
wydobyła się mgła, spowodowana zróżnicowaniem temperatury w zimnej lodówce.
- Skąd wiesz,
jaką ma grupę? – zapytał Naruto, a Sasuke uderzył się dłonią w czoło.
- Czy to jest
teraz takie ważne, młotku? – mruknął. – Skoro go wezwaliśmy to znaczy, że wie,
co robi – dodał.
- Tylko nie
młotku, ty gburze! – uniósł się przyjaciel Sasuke.
- Ale z ciebie
głąb – skwitował to czarnowłosy i zaczęli rzucać w swoją stronę różne epitety.
Bałwan, nierób, bezmózgi ssak, darmozjad, tleniony szympans, kopciuszek. Na
kopciuszka Sasuke nie wytrzymał i rzucił w stronę Naruto pierwszy lepszy
przedmiot, którym okazała się być poduszka.
Itachi,
podłączając Sakurze jednostki krwi, przewrócił lakonicznie oczami, ale z
ciekawością wsłuchiwał się w inteligentną wymianę zdań między Sasuke, a jego
przyjacielem.
- Jesteście
jak dzieci – mruknął w ich stronę. Wiedział, że jego brat nie puści mu tego
płazem. Przynajmniej przestaną – pomyślał Itachi.
- Ty się
lepiej nią zajmij – warknął w stronę długowłosego młodszy Uchiha. – A ty – tu
zwrócił się do Naruto. – Wynocha. Powiedz dziewczynom, żeby przygotowały jej
łóżko i pościel.
- Zostanie
tutaj? – zdziwił się blondyn i posłał zdumione spojrzenie w stronę Itachi ‘ego.
- Tak będzie
dla niej najbezpieczniej – odparł mężczyzna. – Poza tym wiem, że zostają tutaj
Pain i Zetsu, więc nic jej nie grozi.
- Ja się stąd
nie ruszę – warknął Sasuke i podszedł do Sakury. – Ona przyciąga same
nieszczęścia.
- Nikt ci nie
każe tu zostawać - Itachi uśmiechnął się zadziornie i podłączył torebkę z krwią
grupy Sakury. - Będzie tu wystarczająco dużo osób, by się nią odpowiednio
zaopiekować.
- Nie wtrącaj
się- warknął wściekły Sasuke. Doskonale wiedział, co sobie pomyślał jego
starszy brat, ale w tym momencie nic go to nie interesowało. Słowa Sakury o
zwykłej trosce człowieka o człowieka poruszyły w jego wnętrzu wrażliwą strunę.
Nie chciał się
do tego przyznać, ale dziewczyna wiedziała, jak nim wzruszyć. Nie rozmawiali ze
sobą za wiele, w ogóle się nie widywali, jednak wystarczyło jej jedno
spojrzenie, mały gest, by świat chłopaka stawał do góry nogami. Nie zamierzał
wykrzykiwać tego całemu światu, ale podobało mu się to, co z nim robiła.
- To ja się
zbieram - dotarł do niego głos starszego Uchihy. Naruto podszedł bliżej i
nachylił się nad nieprzytomną Sakurą. Delikatnie ucałował ją w czoło, czym
wprawił serce Sasuke w palpitacje.
- Wybacz, że
ci nie pomogłem - usłyszał szept blondyna i uspokoił się. Idioto, on ma dziewczynę, skarcił się w myślach czarnooki. -
Odprowadzę cię - długowłosy spojrzał na brata, a ten skinął mu na pożegnanie.
Itachi uśmiechnął się i opuścił salon.
- Powiem im,
że nie wolno jej odwiedzać - mruknął, stając w drzwiach. Młodszy Uchiha doskonale
wiedział, dlaczego tak powiedział. Dawał mu możliwość pobycia z Sakurą sam na
sam, by był tym pierwszym, którego zobaczy, gdy tylko się obudzi.
- Na razie -
pożegnał się, niezdolny by podziękować za trud, jaki włożył w pomoc
różowowłosej. Odczekał, aż rumor za drzwiami ucichnie. Słyszał, jak Pain odsyła
wszystkich do domów, grożąc odpowiednimi konsekwencjami w razie złamania jego
polecenia. Sasuke widział oczami wyobraźni zrzedłą minę Ino. Cisza. Teraz tylko
to panowało w jego otoczeniu.
- Weźmy ją do
łóżka - w drzwiach pojawiła się głowa Zetsu.
- Któryś musi
nieść worek z krwią - wymamrotał, poniekąd ciesząc się, że będzie niósł Sakurę.
- Pain -
wyrzucił z siebie Zetsu. - On pomoże. Ja muszę iść na obchód terenu - dodał i
zniknął za drzwiami. Sasuke ledwie powstrzymał jęk irytacji.
- Pomóc? -
zapytał rudowłosy. Uchiha skinął głową i zanieśli Sakurę do przygotowanego
wcześniej łóżka.
Zbliżała się
druga w nocy, a Sasuke siedział obok leżącej Haruno i czytał kodeks prawny.
Kiedyś miał ambicję, by zostać prawnikiem, jednak zdecydowanie łatwiej było
wszystko olać, niż przejmować się wynikami z egzaminów i ciężką nauką.
Zatrzasnął tom i spojrzał na różowowłosą. Wyglądała tak spokojnie, kiedy spała.
Mógł zaryzykować stwierdzeniem, że była jak anioł. Po chwili zawahania złapał
pojedynczy kosmyk jej włosów i nawinął go sobie na palec. Były miękkie i
jedwabiste, a gdy nachylił się, by je powąchać, poczuł nutę jaśminu. Westchnął
głęboko i opuścił je na poduszkę.
- Mała,
irytująca dziewucho - szepnął i nachylił się ponownie, by tym razem złożyć na
jej wargach delikatny pocałunek.
Wtedy, pod
szkołą, pieszczota była gwałtowna i trochę pod publikę. Sasuke stwierdził, że z
całą pewnością nie smakowała tak, jak teraz, w zaciszu pokoju, bez świadków. W
tej chwili po jego ciele przebiegł delikatny dreszczyk oczekiwania. Mięśnie
poluźniły się uspokajająco, a powieki zaciążyły w przypływie błogości.
Westchnął i ułożył się koło dziewczyny. Władczym gestem przyciągnął ją do
siebie, uważając jednak na ranę i kroplówkę. Chwilę potem zanurzył nos w jej
puszystych włosach i jeszcze raz zaciągnął się ich zapachem.
- Spróbuj mi
się nie obudzić - szepnął.
- To co mi
zrobisz? - odpowiedziała zaczepnie, jednak jej głos wciąż był słaby.
Sparaliżowany Sasuke nie był zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu.
- Obudziłaś
się - mruknął, ale nie miał śmiałości poruszyć rękami. Przerażony faktem, że
nakryła go jak się do niej przytulał zaniemówił.
- Aleś ty
odkrywczy - wymamrotała i cicho się zaśmiała, jednak chłopak momentalnie poczuł,
jak jej mięśnie spinają się, prawdopodobnie z bólu i zmęczenia.
- Odpoczywaj -
powiedział i wypuścił ją z objęć. Przewrócił się na plecy i zagapił się w
sufit.
- Sasuke -
usłyszał jej cichy głos.
- Hm - dał
znać, że zamienia się w słuch. Sekundy milczenia zamieniały się w godziny
oczekiwania.
- Dziękuję -
nie spodziewał się usłyszeć tych słów. Nie z jej ust.
- Nie musisz -
odparł, starając się uspokoić gwałtowne bicie serca.
Co się ze mną dzieje?! pytał się w
myślach, nie mogąc zapanować nad rozchwianymi emocjami.
- Muszę -
obróciła się w jego stronę. - Gdyby nie ty i twój głupi upór, pewnie
wykrwawiłabym się w tej łazience - ta wizja sprawiła, że Uchiha wzdrygnął się z
nieprzyjemnym grymasem.
- Nie pieprz,
tylko śpij - warknął, ganiąc się za swoją słabość. Z niedowierzaniem wsłuchiwał
się w jej chichot.
- Musisz się
tak chować? - zapytała, zadziwiając tym samą siebie. Miała go skreślić! Miała
wykopać go ze swojego życia, a tu co? On ratuje ją jak książę w lśniącej zbroi,
a ona, jako dama jego serca, stara się go chronić.
- Nie chowam
się - mruknął zirytowany.
- Nie chcę się
kłócić - te słowa sprawiły, że Sasuke odwrócił się w jej stronę. Spojrzał w jej
zielone tęczówki i w milczeniu próbował ją rozszyfrować.
- Nie kłócimy
się.
- Ale
zaczynamy - ucięła temat surowym tonem, od którego Sasuke poczuł się jak
niesforne dziecko. W myślach odliczył od dziesięciu wstecz i westchnął.
- Chcesz
rozmowy? - zapytał, ale nie pozwolił jej na odpowiedź. - To słuchaj mnie
uważnie. Postąpiłaś jak dzieciuch, nikomu nie mówiąc o postrzale. Sama
założyłaś sobie szwy, które, nawiasem mówiąc, spartaczyłaś i zamknęłaś się w
domu z butelką taniej wódki.
- Sasuke... -
szepnęła, ale chłopak się rozkręcił.
- Nie
przerywaj - warknął. - Druga mądra, blond cizia niczego nie wyłapała, chociaż
pewnie majaczyłaś i plątałaś się we własnych słowach. Paplała z tobą jak
przyjaciółeczka, kiedy ty ledwie trzymałaś się na nogach. Obydwie powinnyście
zostać powieszone, a potem spalone - zakończył. Jego spojrzenie ciskało gromy,
a twarz była ściągnięta w wyrazie poważnego rozgniewania. Sakura zrobiła to,
czego Sasuke się nie spodziewał. Opuszkami palców musnęła jego usta, a oczy
zaszkliły jej się słonymi łzami. Uchiha mimowolnie przymknął powieki, a po jego
policzkach przebiegło przyjemne mrowienie.
- Przepraszam
- wymamrotała ze ściśniętym gardłem. - Pewnie to niczego nie zmieni, ale bałam
się jak cholera - dodała, zagryzając wargi i odwracając wzrok. - U was nie
czułam się bezpiecznie. Moją pierwszą myślą było pójście do szpitala, ale wtedy
moja mama...
-
Dowiedziałaby się o postrzale i zaczęłaby drążyć - dokończył za nią Sasuke, a
dziewczyna skinęła niepewnie głową.
- I co ja
miałam jej powiedzieć? Jak miałam pokazać się w takim stroju z trzema nowymi
kolczykami? - zapytała. - Byłam zraniona, bezradna i zdezorientowana - zauważyła,
jak Sasuke zaciska dłonie w pięści. Znów musnęła palcami jego policzek. -
Proszę, nie złość się na mnie - sama nie wiedziała, dlaczego go o to poprosiła.
Może dlatego, że nie zniosłaby, gdyby się na nią wściekał?
Zastanawiała
się jak to było. Kiedy na niego trafiła wiedziała, że tak łatwo się go nie
pozbędzie. Początkowo czuła niechęć do chłopaka. Wydawało jej się, jakby Uchiha
samym swoim istnieniem grał jej na nerwach. Kiedy jednak się pocałowali,
poczuła, jakby puzzel, który zgubiła, układając dwutysięczną układankę, w końcu
się znalazł i trafił na ostatnie, puste pole.
- Nie jestem
zły na ciebie - wymamrotał, a Haruno wyrwała się z letargu własnych myśli.
Posłała mu powątpiewające spojrzenie. - No, dobra. Jestem, ale nie aż tak
bardzo, jakbyś mogła przypuszczać - sprostował. Sakura nie kryła zdziwienia. -
Mam ochotę zabić tego skurwysyna, który do ciebie strzelał - dodał, a jego
twarz przybrała beznamiętny wyraz, zaś jego oczy płonęły dziką i nieokiełznaną
furią.
- Może mi się
wydawało, nie wiem - zaczęła, a Sasuke skierował ku niej pytające spojrzenie. -
Ale na kamizelce miał naszytą płonącą czaszkę - wymamrotała, skupiając się na
ulotnym i mglistym wspomnieniu. Twarz młodego Uchihy wykrzywił grymas
niezadowolenia.
- Ghost Rider
- warknął. Różowowłosa zmarszczyła czoło.
- Jak ten
film? - parsknęła. Po chwili zaczęła się śmiać. - Boże, jakie to mało
oryginalne - Sasuke zaśmiał się razem z nią. To była dokładnie ta sama myśl,
która przyszła mu do głowy, gdy po raz pierwszy usłyszał ich nazwę. Po chwili
obydwoje zamilkli.
- Martwiłem
się - szepnął, jakby wstydził się tych słów. Dziewczyna uśmiechnęła się
nieśmiało.
- Troska
człowieka o człowieka? - zapytała zadziornie. Karooki pokręcił głową ze
zrezygnowaniem, ale finalnie kąciki jego ust powędrowały ku górze.
- Dokładnie -
odparł i w przypływie chwili musnął jej wargi swoimi. Czuł, jak zadrżała, kiedy
złączył ich w pocałunku. Wszystko zatrzymało się w miejscu. Czas stanął, ruch
zamarł, a powietrze zgęstniało. Sakura poczuła, jak gdzieś na dnie jej miednicy
budzi się do życia pożądanie. Odsunęli się delikatnie od siebie, unikając
wzajemnego spojrzenia. Różowowłosa złapała w swoje dłonie jego policzki i
ponownie zetknęła ich ze sobą w pocałunku. Tym razem wysunęła język i subtelnie
przejechała nim po dolnej wardze Sasuke, drażniąc go swym gorącym oddechem.
Napięcie wzrosło, by po chwili wybuchnąć z gwałtownością wulkanu. Chłopak
przyciągnął ją do siebie, a jego niecierpliwe dłonie wsunęły się pod koszulkę
Sakury. Pod opuszkami poczuł jej opatrunek, ale to nie pomogło w opanowaniu
emocji. Niemalże zmiażdżył jej usta swoimi, smagając je drażniącą pieszczotą.
Jego język bez pozwolenia wtargnął między jej wargi i zmusił ją do podjęcia
jego gry. Sakura nie opierała się, kiedy dyrygował nią władczym zachowaniem.
Bez zastanowienia wyszarpnęła z ramienia igłę i odrzuciła ją w kąt, by
przeturlać nimi tak, aby to ona siedziała na biodrach Uchihy.
- Ustąp mi -
szepnęła w jego usta, kiedy chłopak chciał zmienić ich położenie. - Jestem
ranna i osłabiona - dodała i pocałowała go w szyję. Sekundę później to ona
znajdowała się na materacu.
- W takim
razie musisz leżeć - wymruczał i delikatnie szarpnął zębami jej wargę.
- Ta twoja
troska mnie onieśmiela - wymamrotała pozwalając, by Sasuke pozbył się jej
koszulki.
- Cieszę się -
językiem zaznaczył linię jej żuchwy, co dziewczyna przyjęła z głębokim
westchnięciem. Szarpnęła za materiał jego t-shirtu i zdjęła go przez jego
głowę, rzucając niedbale w kąt. Syknęła, gdy jej bok przeszył ból, a Uchiha
momentalnie przestał ją całować.
- Nie -
warknęła, kiedy chłopak chciał zejść z jej bioder. Objęła jego szyję rękami i
przyciągnęła go do siebie. - Nie jestem ze szkła - wymamrotała do ucha Sasuke i
przygryzła jego płatek. - Nie przerywaj.
- Sakura... -
mruknął ostrzegawczo. Wdziała, jak w jego spojrzeniu dominuje pożądanie. Jego
ton mówił jej, że gdy teraz zacznie, to prędko nie skończy. Próbował ratować
się resztkami zdrowego rozsądku, którego poszukiwał u Sakury, ale ona także nie
miała go zbyt wiele. Jęknął z niedowierzaniem, gdy Haruno rozpięła jego
rozporek i śmiało złapała jego przyrodzenie w dłoń.
- Mówiłam,
żebyś nie przestawał - powiedziała chrapliwie. Sasuke pociągnął jej dłonie nad
jej głowę i uwięził je w żelaznym uścisku.
- Sama tego
chciałaś - warknął głosem przepełnionym pożądaniem. Zachłannie wpił się w jej
usta czując, jak dziewczyna nie nadąża za jego pieszczotami. Gwałtownie zsunął
się niżej, całując jej szyję, obojczyki i wgłębienie między piersiami.
- Och,
Sasuke... - szepnęła z lubością, wijąc się pod nim jak piskorz. Chłopak wysunął
język i okrążył nim pępek Haruno, aż znalazł się na jej łonie. Puścił jej
dłonie i złapał ją za biodra, a Sakura momentalnie wplotła swoje palce w jego
włosy.
- Czeka cię ostra
jazda - wymamrotał i zębami zsunął gumkę jej majtek.
- Sasuke...? -
szepnęła pełna oczekiwania. Szybko pozbył się jej bielizny i pocałował ją we
wrażliwe, drżące miejsce. Było ciepłe i mokre, gotowe, by przyjąć go w swoje
wnętrze. - Na Jashina! - zawołała, sztywniejąc pod wpływem fali rozkoszy, która
nadeszła równie niespodziewanie, co dalsze wydarzenia. Uchiha wygrzebał z
portfela gumkę i rozebrał się ze spodni i bokserek. Założył ją wprawnym gestem
i ponownie złapał ją za biodra. Silnym i pewnym ruchem rozsunął jej uda i
stopniowo zanurzył się w jej wnętrzu.
- Sasuke! -
krzyknęła krótko i przylgnęła do niego całą sobą. On objął ją chętnymi
ramionami i wykonał mocne pchnięcie. - Ach! - głębsze jęknięcie zostało
stłumione przez wargi chłopaka, które wzięły we władanie usta Sakury. Jej pierś
rozsadzała chęć rozkoszy, więc wysunęła przed siebie biodra i zachęciła go do
dalszych ruchów.
- Dalej,
maleńka - wydyszał jej wprost do ucha. Pomimo bólu, jaki zrodził się w jej
boku, parła dalej, żądna spełnienia dla siebie i dla Sasuke. Chwilę potem obydwoje
opadli na materac, dysząc ciężko i uśmiechając się idiotycznie. Wpatrywali się
w sufit, a ich dłonie splotły się ze sobą w nieśmiałym geście.
- Sasuke -
wyszeptała, ale nie spojrzała na niego.
- Tak? -
zapytał równie cicho co ona.
- Co teraz? -
zapadła chwila ciszy. Złapał za kołdrę, która zsunęła się z łóżka i przykrył
nią ich zgrzane ciała.
- Teraz śpimy
- wymamrotał i przysunął się bliżej Sakury. Dziewczyna nie wydawała się być
zadowolona z uniku odpowiedzi, jednak cieszyła się, że cokolwiek powiedział.
Ufnie wtuliła się w jego tors i pozwoliła, by ból ukoił ją do snu.
Obudziła się,
gdy zegarek na nadgarstku Sasuke zaczął piszczeć na pełną godzinę. Spojrzała na
tarczę i westchnęła.
- Szósta -
wymamrotała. Niewiele spała. W nocy dokuczał jej ból, czym nie pozwoliła na
spokojny sen chłopaka. Teraz nie było lepiej, jednak pora była dobra, by zwlec
się z łóżka. Opuściła nogi na podłogę i wstała, momentalnie krzywiąc się z
bólu. Niespiesznie znalazła swoją podkoszulkę i narzuciła ją na siebie. Wróciła
do Sasuke i delikatnie nakryła go kołdrą. Chłopak momentalnie przewrócił się na
drugi bok i zakopał w pierzynie. Zaśmiała się pod nosem i ruszyła w stronę
wyjścia z pokoju.
Gdy znalazła
sie na korytarzu, zdębiała. Przed drzwiami stał Pain, a jego ręka wisiała w
powietrzu, gotowa, by zapukać.
- Dobry -
wymamrotał.
- Dla kogo
dobry, dla tego dobry - mruknęła. - Macie coś przeciwbólowego? - zapytała z
nadzieją w głosie.
- Itachi coś
tam zostawił - odparł i zajrzał przez jej ramię. - A Sasuke?
- Śpi -
rzuciła i zamknęła za sobą drzwi. - Skopałam go w nocy i dopiero teraz zasnął.
Idziemy? - odpowiedziała na jego pytające spojrzenie i odczekała, aż rudowłosy
ruszy tyłek z miejsca. - Kto to Itachi? - zapytała, kiedy przemierzali
korytarz.
- Nasz lekarz
-odparł wymijająco.
- I...? - drążyła
Sakura wiedząc, że coś ukrywa.
- I brat
Sasuke - dodał. Haruno się zatrzymała. - Ha! On ma brata! - zawołała.
- Cóż za
odkrycie - wymamrotał Pain.
- Różowa! -
usłyszeli krzyk. Sekundę później na szyi Sakury uwiesił się ciężar, a burza
blond włosów zasłoniła jej widok korytarza przed nią.
- Ino -
rzuciła zaszokowana reakcją koleżanki. - Co jest?
- Co jest?! -
rzuciła wściekle. - W komodę się uderzyłaś, tak?! - wrzeszczała. - Mogłaś
zginąć! Wykrwawić się! Dostać zakażenia czy coś tam! - trzymała ją za ramiona i
potrząsała w każdą stronę.
- Boli -
syknęła różowowłosa i wyrwała się z żelaznego uścisku Yamanaki. - Już zmyto mi
głowę. Odwal się, spóźnialska - zakpiła z blondynki.
- Może i ja
bym ci dowaliła - wycelowała w nią palec wskazujący. - Ale Sasuke nie dopuścił
do ciebie nikogo. Rządził się jak pawian w swojej klatce - mruknęła z
niesmakiem.
Nogi Sakury
wrosły w ziemię. Nie dopuścił nikogo...
te słowa odbijały się w jej głowie jak piłeczka do ping-ponga w pustej sali.
Otrząsnęła się z zamyślenia.
- Pociesz się,
że omal mnie nie udusił - rzuciła i zwróciła się do Pain 'a. - Dasz mi te leki?
Zaraz wykorkuję - jęknęła i zacisnęła powieki.
- Już -
otworzył przed nią drzwi i znaleźli się w salonie, który zielonooka pamiętała
aż za dobrze. Na jednym ze stolików leżała papierowa torba z logo pobliskiej
apteki. Rudowłosy wyjął z niej pudełko, na którym widniała rozpiska wszystkich
medykamentów i podał jej kilka tabletek.
- Popij zwykłą
wodą - rzucił. Ino weszła do czegoś na kształt kuchni i po chwili niosła pełną
szklankę. Haruno opadła ciężko na kanapę i łyknęła wszystkie na raz.
- Jashinie,
boli - mruknęła i położyła się na wznak.
- Pociesz się
- zaczął Pain. - Że inicjację masz za sobą. Witaj w rodzinie - uśmiechnął się
szeroko.
- Uważaj, bo
pomyślę, że go na mnie nasłałeś - wymamrotała. - Gdyby nie postrzał, to co
miałabym zrobić? - zainteresowała się. Ino parsknęła śmiechem.
- Konan z
dziewczynami miały plan - odparł. - Ja nie wiem, co wymyśliły.
- W sumie
jeszcze nic - mruknęła Ino. - Nie zdążyłyśmy przez tę akcję z postrzałem i całą
resztą.
- Chyba mi
ulżyło - wysapała Sakura. - Czy ja muszę się tak szybko męczyć? Zaczynam być
śpiąca.
- To przez
tabletki - odparła Yamanaka. Wzięła do ręki jedno pudełko i przeczytała
działanie uboczne. - Tutaj jest napisane, że możesz być po nich senna i
otępiała - wyrecytowała na głos. Popatrzyła na Sakurę podejrzliwie. - Czy
czujesz się bardziej otępiała niż zazwyczaj?
- Gdybym nie
czuła się tak fatalnie, to z chęcią wyrwałabym ci te tlenione loki - warknęła i
zamknęła powieki, ale momentalnie je rozwarła.
- Moi
rodzice... - szepnęła przerażona. Yamanaka uśmiechnęła się drwiąco.
- Tleniona -
palcem wskazała na siebie. - Napisała wczoraj w twoim imieniu do mamy, że
zostajesz u mnie na noc - odparła. - Co przyjęła z niemałym entuzjazmem.
Powiedziała, że możesz wrócić w niedzielę.
- Dzięki -
szepnęła Haruno i z trudem usiadła na kanapie. - Muszę się rozbudzić - wtem
poczuła na swojej szyi czyjś dotyk, a za uchem powiew ciepłego oddechu,
zwiastującego subtelny pocałunek.
- Dzień dobry,
skarbie - usłyszała głos Sasuke i momentalnie oblała się rumieńcem. Ino
wpatrywała się w nich z ciężkim szokiem i bezgranicznym niedowierzaniem. - Mogę
ci pomóc w dobudzeniu, ale musiałabyś wrócić ze mną do łóżka - dodał z niemałą
satysfakcją. Spodziewał się furii ze strony Haruno, ale zaskoczony poczuł, jak
odchyla się do tyłu i całuje go w podbródek.
- Z dziką
rozkoszą - zamruczała. - Ale musisz mnie zanieść, bo sama nie dojdę - dodała.
Chłopak nachylił się i zwinnie poderwał ją z kanapy.
- A więc do
zobaczenia - pożegnał się z zebranymi i wyszedł z salonu. Ostatnie spojrzenie
na Ino, która poruszała niemo ustami, jak ryba wyrzucona na brzeg, i mógł
zaliczyć ten poranek do udanych. Sakura położyła dłonie na jego nagim torsie i
delikatnie zadrapała skórę w tym miejscu.
- Spałeś jak
zabity - wymruczała i złożyła na jego klatce piersiowej ciepły i mokry
pocałunek.
- Ciekawe
dlaczego - mruknął. - Przestań, bo cię nie doniosę - warknął przepełniony
pożądaniem.
- Już się tak
nie spinaj - ziewnęła przeciągle. - Te leki mnie dobijają.
- Jak się
czujesz? - zapytał i wszedł do ich tymczasowego pokoju. Nogą zamknął drzwi i
położył ją na łóżku.
- Teraz już
nie boli, bo wzięłam garść tabletek - mruknęła. - Ale rano było koszmarnie.
Normalnie czołgałam się w stronę salonu.
- Mogliśmy się
wczoraj pohamować - żachnął się.
- No i co z
tego? - zapytała z aroganckim uśmiechem. - Mogliśmy, ale tego nie zrobiliśmy.
Nie wiem, jak u ciebie, ale to była moja najlepsza noc w życiu.
- Powiedzmy,
że i ja nieźle się bawiłem - droczył się z nią, ale nie mógł się powstrzymać
przed wywołaniem na jej twarzy gniewu graniczącego z furią.
- Matoł -
warknęła i zakopała się w kołdrze. Sasuke z uśmiechem na ustach wczołgał się na
materac i złapał ją za kostki. Sakura pisnęła, gdy pociągnął ją do siebie, a
gdy znalazła się wystarczająco blisko, wpił się w jej usta, tym razem uważając
na jej zranienie.
- Gdybym ci
powiedział, że było świetnie - zamruczał w jej wargi. - Wtedy nie próbowałabyś
podnosić swoich umiejętności - dodał. Haruno spojrzała na niego z
niedowierzaniem i zachichotała.
- Matoł -
powtórzyła, ale tym razem z czułością i czymś na kształt troski. Przeczesała
jego włosy i złożyła na jego wargach słodki pocałunek.
- Śpij -
powiedział i przygarnął ją do siebie. Różowowłosa wtuliła się w jego klatkę
piersiową, a chłopak zamknął ją w żelaznym uścisku. - Słodkich snów - szepnął i
pocałował ją w czoło. Jeszcze nie wiedział do końca, co do niej czuł, ale jedno
było pewne. Nie zamierzał spuszczać z Haruno oczu ani na moment. Stanowiła zbyt
ważny element w jego życiu, by mógł z niej zrezygnować. Chociaż nie znał
jeszcze jej roli ani znaczenia, postanowił, że jej nie wypuści. Już nigdy.
Jakiś czas później.
Siedziała na
własnym łóżku i wpatrywała się w swojego chłopaka. Ich spojrzenia wyrażały
gniew i ból. Były nieustępliwe i pełne zawiści. Żadne z nich nie chciało
ustąpić, za to każde, wedle własnego uznania, miało rację.
- Sasuke -
rzuciła, ledwie panując nad własnymi emocjami. - Pójdę na te studia. Czy ci się
to podoba czy nie - warknęła. Chłopak zacisnął dłonie w pięści.
- Ja tam za
tobą nie pojadę - mruknął wściekły. - Nie będę gonił za tobą jak wierny piesek.
- Gdybyś
zaczął studiować prawo - zaczęła błagalnie. - To tylko jeden wydział od mojego.
Nie musielibyśmy przeprowadzać tej rozmowy! - ostatnie krzyknęła. Uczucia
burzyły się w niej gwałtownie, gdy tylko zaczynali ten sam temat.
- Nie pójdę na
żadne pieprzone studia! - zawołał i wyrzucił ręce do góry. - Doprowadzasz mnie
do szału!
- I wzajemnie
- wstała z materaca. Zmierzyła go srogim spojrzeniem.
- Nie patrz
tak na mnie - warknął ostrzegawczo. - To nic nie zmieni - dziewczyna ledwie
hamowała potok łez, który kłębił się pod jej powiekami. Zagryzła wargi i
odwróciła zbolały wzrok w stronę ściany.
- Czyli to
koniec? - jej szept był ledwie dosłyszalny w pustym pokoju, pełnym kartonowych
pudełek zapełnionych jej rzeczami. Chłopak westchnął i posłał jej chłodne
spojrzenie.
- Tak, to
koniec - rzucił i wsadził ręce do kieszeni spodni. Spuścił wzrok i skierował
się do wyjścia. Wyszedł z mieszkania odprowadzany jej łkaniem. Zacisnął szczękę
i zbiegł po schodach, wydobywając się z dusznego bloku na świeże powietrze.
Odetchnął nim głęboko, ale nie poczuł ulgi.
Na płucach Sasuke zacisnęła się żelazna obręcz, a serce skurczyło się
boleśnie. Warknął pod nosem i wsiadł na motor, po czym z piskiem opon odjechał
w znaną sobie stronę.
Patrzyła za
nim wzrokiem pełnym niedowierzania i bólu. Odszedł. Wystarczyła jedna
przeszkoda, by ją zostawił. Szloch ugrzązł jej w gardle, a wargi zagryzła do
krwi. Otarła dłonią policzki, ale łzy wciąż uparcie moczyły je na nowo.
- Świetnie,
Sakura - warknęła wściekła. - Przestań się ślimaczyć! To tylko głupi Sasuke! -
wrzasnęła, licząc, że chłopak ją usłyszy.
Zamilkła,
czekając na odzew. Odpowiedziała jej cisza. Załkała nieopanowanie i wtuliła się
w poduszkę. Mój Sasuke... pomyślała i
zapłakała rzewnie.
- Już nie mój
- powiedziała głucho i zapadła w niespokojny sen.
Dwa miesiące później.
Rozpakowywała
ostatnie pudełko w swoim malutkim mieszkanku. Miała sypialnię, niewielką
łazienkę, kuchnię i salon z jadalnią. Wszystko było mikroskopijne, ale
wystarczające. Tata właśnie wniósł jej walizkę i uśmiechnął się do córki.
- Moja malutka
- szepnął ze łzami w oczach. - Moja córeczka - Sakura wstała z podłogi i
przytuliła się do ojca.
- Będę wracać
na weekendy - mruknęła, czując, jak pod jej powiekami wzbierają słone łzy. -
Tato, błagam - rzuciła, a ojciec wypuścił ją z objęć.
- Już dobrze -
wymamrotał. - Mama za chwilę przyjdzie się pożegnać - odparł. Dziewczyna
zachichotała. Zostawili ją z tatą na dole jakieś dwadzieścia minut temu, gdy
smarkała w setną dzisiaj chusteczkę. Jak na zawołanie w drzwiach pojawiła się
matka Sakury.
- Moja malutka
dziewczynka - szepnęła i rozpłakała się na nowo.
- Mamo! -
zaśmiała się Sakura. - Przecież będę przyjeżdżała na weekendy - dodała i objęła
rodzicielkę w swoje czułe ramiona.
- Tak, wiem -
kobieta zachichotała i zwróciła się do męża.
- Jedźmy, bo
inaczej będziesz musiał dostawić mi łóżko - mruknęła.
- Broń cię
ręka opatrzności! - przeraził się pan Haruno i ostatni raz uścisnął
różowowłosą. - A Sasuke się nie martw - szepnął jej do ucha tak, aby tylko ona
słyszała. Bowiem matka zielonookiej była przewrażliwiona na punckie tego
tematu. - Zmądrzeje.
- Oby, tatko -
wymamrotała ze ściśniętym gardłem. - Kocham was.
- My ciebie
też - odparli chórem jej rodzice, co wszyscy skwitowali śmiechem. Godzinę
później Sakura siedziała samotnie w swoim mieszkaniu i popijała gorącą herbatę.
Jej myśli mimowolnie pomknęły ku Sasuke.
Od ich
ostatniej kłótni i rozstania nie miała o nim żadnej wieści. Jednak przez
pierwszy tydzień w ogóle nie wychodziła z domu i nie odbierała telefonów. Przez
następnych siedem dni przeżywała okres wyparcia, a kolejne kilka dób
wrzeszczała na wszystko, co się ruszało. Potem była zbyt słaba i wypruta z
emocji, by przejmować się czymkolwiek, poza załatwieniami formalności
dotyczących szkoły i mieszkania. Teraz za bardzo ceniła sobie pozorny spokój,
by na nowo mącić sobie w głowie niepotrzebnym gdybaniem. Spojrzała na telefon,
który dokładnie w tym momencie zawibrował.
„Przeznaczenie” zaśmiała się w myślach i
wzięła do ręki komórkę.
„Nie pożegnałaś się” przeczytała
wiadomość, a każdy atom jej ciała wiedział, kto był nadawcą tego smsa.
Zignorowała tekst i ledwie powstrzymała się od posłania telefonu lotem
ekspresowym z salonu do kuchni. Urządzenie znów zawibrowało, sygnalizując
kolejne powiadomienie. Mogła nie czytać, po prostu olać, ale ciekawość
zwyciężyła.
„Z milczeniem ci nie do twarzy” ogarnęła
ją wściekłość. Wzięła kilka uspokajających oddechów i delikatnie odstawiła
komórkę na stół. Znów zawibrowała. Z dziką furią złapała za urządzenie i
odczytała treść wiadomości.
„Nie przyszła góra do Mahometa, to Mahomet
przyszedł do...” nie bardzo zrozumiała, co miał na myśli. Sens jego słów
dotarł do niej dokładnie wtedy, gdy po mieszkaniu rozszedł się dzwonek
domofonu. Z niedowierzaniem podeszła do wizjera, ale korytarz był pusty.
- Źle z tobą,
Sakura - powiedziała do siebie i odsunęła się w głąb mieszkania. - Nie
zwariowałam! - wściekła się na siebie i z rozmachem otworzyła drzwi. Omal nie
wrzasnęła, gdy stanęła twarzą w twarz z Sasuke.
- Ty! - ryknęła z furią i rzuciła się na niego z pięściami. Powiedzmy,
że ten okres wyparcia nie przebiegł pomyślnie. - Idiota! Zniknij wreszcie z
mojego życia! Durniu! Parszywy draniu! - Uchiha ze stoickim spokojem przyjmował
każdy jej cios.
- Zasłużyłem
sobie - mruknął, a dziewczyna przestała bić. Spojrzała na niego bezsilnie.
- Proszę -
wyszeptała. - Idź sobie.
- Na prawdę
tego chcesz? - zapytał. Obawiał się odpowiedzi. Obawiał się, że ta uparta
dziewczyna, którą kochał do szaleństwa, wyrzuci go ze swojego serca raz na
zawsze.
- Co tu
robisz? - zainteresowała się. Nie chciała odpowiadać na jego pytanie. Wiedziała,
że wyłapałby wahanie w jej głosie.
- Szukam
mieszkania - odparł, jak gdyby nigdy nic. Haruno prychnęła. - Mam wysokie
wymagania. Współlokatorka musi być ładna - rzucił. Sakura przewróciła
lakonicznie oczami. - Koniecznie różowowłosa - zamarła, a Sasuke kontynuował. -
Zielonooka z ponętnymi ustami - dodał. Haruno ledwie panowała nad drżącymi
dłońmi. - No i musi mieć bliznę po postrzale.
- Każda może
taka być - odpowiedziała nabrzmiałym od emocji głosem.
- Tak -
przyznał jej rację Uchiha. - Ale nie każdą kocham tak mocno, jak tę jedyną -
zielonooka podparła się framugi. Kolana miała jak z waty, a płuca palił nadmiar
tlenu. Zapowietrzyła się.
- Po co tu
przyjechałeś? - zapytała słabo. Sasuke uśmiechnął się drwiąco.
- Jestem
studentem prawa - rzucił niedbale, ale w jego oczach czaiła się niepewność co
do jej reakcji. Sakura omal nie klęknęła. - To jak? Dorzucam się do czynszu i
kupuję ciastka, kiedy dostaniesz okres - różowowłosa pociągnęła nosem, a jej
warga zadrżała.
- Ty idioto! -
zawołała. Podbiegła do Sasuke i uwiesiła się na jego szyi. - Jak mnie nie
pocałujesz, to wykopię cię na zbity... - i nie dokończyła, bo Uchiha złączył
ich w pocałunku pełnym tęsknoty i miłości. Wszedł z nią do mieszkania i
zatrzasnął drzwi.
- Skarbie,
czeka cię ostra jazda... - szepnął i zniknęli w czeluściach ich wspólnej
sypialni.
___________________________________________________________________________
Ktoś mi jęczał, żeby notka pojawiła się w Walentynki. Tak... Yuruki :D Proszę bardzo :)
Ostatnia część nie pojawiłaby się, gdyby nieoceniona pomoc Ikuli, która edytowała dokument i go tutaj przetransportowała :) Chciałabym wszystkim Wam życzyć wiele miłości w ten dzień. Dużo ciepła, całusów i uścisków. Ode mnie macie ich multum! Miłego czytania :*:*
___________________________________________________________________________
Ktoś mi jęczał, żeby notka pojawiła się w Walentynki. Tak... Yuruki :D Proszę bardzo :)
Ostatnia część nie pojawiłaby się, gdyby nieoceniona pomoc Ikuli, która edytowała dokument i go tutaj przetransportowała :) Chciałabym wszystkim Wam życzyć wiele miłości w ten dzień. Dużo ciepła, całusów i uścisków. Ode mnie macie ich multum! Miłego czytania :*:*
Autor: .romantyczka
Super rozdział:D Mam nadzieję, że nowy będzie nie długo:D Życzę dużo, dużo weny do dalszego pisania:D Pozdrawiam cieplutko:D
OdpowiedzUsuńP.S.
Nowe rozdziały na http://itachi-i-sakura-ai-shiteru.blogspot.com/ i http://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/ serdecznie zapraszam do przeczytania:D
Tup... tup...
OdpowiedzUsuńPrzetrzepałam dupę Lisiak, teraz Twoja kolej? Uh...
A wiec, miałaś tu niezły potencjał, ale go nie wykorzystałaś. Ta historia zapowiadała się genialnie. Kurcze blade. Bohaterów wykreowałaś idealnie. Temperamentna Sakura, gniewny Sasuke, rozszczekana Ino, głupia Karin... a no właśnie Karin. Postać ladnie wprowadzona, powiedziałaś gdzieś w trakcie ustami Ino, ze Sakura będzie mieć w niej wroga, ale nie zauważylam, żeby tak się stało. Gdzie Karin? Sakura zemdlała, Sasuke ją "uratował", a potem? Przyjeżdża Itaś, zszywa Sakurkę i mówi, że do jutra się nie obudzi, ale jednak budzi się już po kilku kwadransach, żeby przespac się z Sasuke. Widzę tu pewną nieścisłość. Dziewczyna nieźle oberwala, stracila sporo krwi, nieźle ją boli, a boli jak cholera na bank i jest wpół żywa, ale co tam, pogrzeszy z Uchihą, ktorego, nawiasem mowiac wciąż nie lubi, zauważylaś? Za szybko ta akcja się rozwinęła. To błąd drugi. Kolejny, przespala sie z nim, bardzo sie kochają, a potem przeskok, on z nia zrywa. Gomen, ale nie opisalaś, co było w miedzy czasie... jednym slowem poszłaś na skróty i nie podoba mi sie to. Nie zwijaj żagli. Piszę ten komentarz z żalem. Nie chce go publikować, bo wiem, że poczujesz sie po nim podle. Ja tak Ci medzilam o ciąg dalszy, a teraz krytykuję. Ta część, to poprostu nie bylo to. Zostaw, zapomnij i idź dalej. Kocham Twoja tworczość i sposob w jaki piszesz, więc zbieraj dupę z podłogi i do roboty. (O ironio, mowię ten tekst o dupie dziś już drugi raz.)
Buziaki. :*
PS. Możesz się teraz na mnie powyżywać meilowo ;)
Bardzo się cieszę, że jednak dodałaś dzisiaj notkę :D Jak dla mnie to idealny prezent na walentynki :D Muszę przyznać, że rozdział idealnie pasuje do dzisiejszego święta ;D Nie spodziewałam się, że będzie to ostatnia część i trochę szkoda bo bardzo podoba mi się ta historia i jak dla mnie mogłaby trwać dużo dłużej ;) Co do tych przeskoków w czasie to masz u mnie plusa bo uwielbiam takie opowiadania :D Itachi lekarzem?? No zaskoczyłaś mnie :) Jednak podoba mi się w takiej odsłonie :D Jak dla mnie było go jednak o wiele za mało :) Zgodzę się z Ikulą, że pozostawiłaś wiele niedokończonych wątków jednak mimo to jednopartówka jest genialna :D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną jednopartówkę ;)
Pozdrawiam i życzę weny!
wow! to było coś! to było coś! aż się powtarzam. rewelacyjna opowiadanie. wszystkie części! Gratulacje weny!
OdpowiedzUsuńtheAnnkorn
Więcej takich! Proszę, zrób coś w tym klimacie jako dłuższą historie i dostajesz nawet Nobla! :) Jeżeli nadal piszesz, to niecierpliwie czekam na coś nowego. Brakuje takich opowiadań jak właśnie to, więc, jeżeli się skusisz na coś nowego to uwzględnij rewelacyjną Sakurę-zadziorną istotą o niewyparzonym języku i sexownego Sasuke-młody, gniewny drań i masz gwarantowany tłum czytelników ze mną na czele :) Mam nadzieję, że wena Cie nie opuściła.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam,
Ania
Dziękuję za słowa otuchy! Nie musisz się martwić - mam w zanadrzu kilka nowych pomysłów, ale na razie moją głowę zaprzątała matura. Niestety, nie będzie to nic zadziornego, bo ostatnimi czasu było za dużo tej przemocy (:P) Możliwe, że będzie łzawo, ale się nie zrażaj! Zapraszam do czytania reszty moich opowiadań :)
UsuńUściski
.romantyczka
Fajny blog 😊 zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://sakura-haruno-kaplanka-nocy.blogspot.com
Pozdrawiam :3
Bardzo fajny blog i ciekawe opowiadania podoba mi twoja wyobraznia pozdrawiam
OdpowiedzUsuń33 years old Software Engineer IV Leland Marlor, hailing from Drumheller enjoys watching movies like "Out of Towners, The" and Running. Took a trip to Humayun's Tomb and drives a McLaren M16C. Idz tutaj
OdpowiedzUsuń