piątek, 14 lutego 2014

Ostra jazda [3]



Sasuke trzymał ją w ramionach i bezradnie spoglądał na wypływającą z jej boku krew. Twarz Sakury zrobiła się nienaturalnie blada. Bledsza, niż przed szkołą, gdy na siebie wpadli. Zasinienia wokół ust i pod oczami uwidoczniły się, co zaczynało go mocno niepokoić.
- Gdzie oni są… - warknął pod nosem. Wolną ręką odgarnął włosy z czoła dziewczyny i delikatnie musnął jej chłodny policzek opuszkami palców. – Troska człowieka o człowieka, mówisz? – na samo wspomnienie jej wściekłości zrobiło mu się gorzej. Nie chciał zapamiętać ich ostatniego spotkania w ten właśnie sposób. Modlił się, co nigdy mu się nie zdarzało, by wyszła z tego cało. By miała tyle samo szczęścia, co przy tym draśnięciu. Doskonale wiedział, że tylko fartem nie została zabita.
- Sasuke! – usłyszał spanikowany głos Ino, która jako pierwsza znalazła się w łazience. Opadła na kolana tuż przy Sakurze i złapała ją za rękę. – Głupia, dumna, różowa lalka – warknęła, a na widok zakrwawionych ubrań przyjaciółki w jej oczach pokazały się łzy.
- Płaczem jej nie pomożesz – mruknął Sasuke. Yamanaka wzięła głęboki oddech i uspokoiła się trochę. – Gdzie reszta?
- Zetsu i Sasori sprawdzają, czy teren jest czysty, Konan i Hinata są w drodze do kryjówki, gdzie czekają na nie Pain i Suigetsu – streściła. – Naruto za chwilę przyprowadzi samochód. Pomoże ci wnieść ją do środka.
- Nie możemy jechać do szpitala – mruknął. – Jej matka tam pracuje.
- Ona musi trafić pod opiekę lekarza – Odparła Ino tonem nie znoszącym sprzeciwu. Zapanowała chwila niezręcznego milczenia, po której Sasuke wiedział, co nastąpi. – Sasuke…
- Nie – warknął wściekły, automatycznie mocniej obejmując Sakurę. Dokładnie tak, jakby chciał ją uchronić przed samą myślą, jaka mu się nasunęła.
- Przecież… - Uchiha nie pozwolił Ino dokończyć zdania.
- Powiedziałem NIE – zaakcentował ostatnie słowo.
- Posłuchaj mnie, ty uparty ośle – warknęła. – To nasze jedyne wyjście. Tylko on wie o gangu dosłownie wszystko. Wie też, że jesteś jego członkiem i przede wszystkim jest lekarzem. Odłóż na bok swoją głupią dumę i pomóż jej – wściekła się. W drzwiach pojawił się Naruto.
- Auto czeka – zbladł na widok bezwładnego ciała dziewczyny, które spoczywało w rękach jego przyjaciela. – To ona?
- No – mruknął niemrawo Sasuke. Doskonale wiedział, co teraz powinien zrobić. Zamknął oczy. Nie chcąc wypuszczać jej z ramion, spojrzał na blondyna. – Zadzwoń po Itachi ‘ego. Niech natychmiast przyjedzie do kryjówki z całym osprzętem.
Gdy zajechali na miejsce, przy stróżówce stał czarny, sportowy mercedes. Przy wejściu kręcili się Zetsu i Sasori, pilnując, by nikt nie przeszedł niezauważony. Ino wyskoczyła z samochodu i obiegła go dookoła, otwierając drzwi Sasuke, który wyniósł Sakurę na zewnątrz. Biegiem skierował się w stronę wejścia do kryjówki, a następnie zniknął w czeluściach korytarza. Już z tego miejsca słyszał głos Itachi ‘ego, ale powstrzymał niechęć, mając na celu uratowanie różowowłosej. Gdy znalazł się w głównej sali, od razu położył ją na kanapie i skinął na powitanie Pain ‘owi, skrzętnie omijając długowłosego osobnika.
- Witaj, Sasuke – Itachi odezwał się jako pierwszy. Spojrzał na dziewczynę i ukucnął obok niej. Delikatnie podwinął jej koszulkę i wyjął z torby nożyce, którymi rozciął przesiąknięty opatrunek. – Szwy się rozeszły. Muszę ją zeszyć jeszcze raz – odparł po krótkiej chwili oględzin.
- Masz wszystko, czego potrzeba? – zapytała Ino. Mężczyzna skinął głową.
- Wyjdźcie stąd – rzucił i sięgnął po drugą torbę. – Jedno niech zostanie – dodał i ubrał na ręce lateksowe rękawiczki. – Jak mniemam, rodzice dziewczyny nic nie wiedzą. Mogę powiedzieć, że do jutra się nie ocknie. Wymyślcie jakieś kłamstwo, inaczej utoniecie we własnym bagnie.
- Przestań pieprzyć, jakbyś pozjadał wszystkie rozumy – warknął Sasuke. – Lepiej zajmij się Sakurą – Itachi uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, że dziewczyna nie wybiera się jeszcze na tamten świat, ale widok brata, troszczącego się o różowowłosą był bezcenny i godny zapamiętania.
- Braciszku, zostań ze mną i mi pomóż, a ty, Ino, napisz do jej rodziców z jej komórki, że zostanie u ciebie na noc – powiedział i ponaglił ją do wyjścia.
- Będę u siebie – rzucił Pain. Spojrzał ostatni raz na nieprzytomną Haruno i z westchnięciem opuścił salon. Ino porwała torbę przyjaciółki, w której spodziewała się znaleźć komórkę i także wyszła na korytarz.
- Słyszałem, że jesteście ze parą – wymamrotał Itachi, oczyszczając w międzyczasie ranę Sakury. Sasuke zacisnął pięści z tłumioną wściekłością. Doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego to jego wybrał, by mu towarzyszył. Przecież każda okazja, by pognębić młodszego brata jest dobra, nie?
- Świetnie się orientujesz – wymamrotał z dystansem i podszedł bliżej.
- Wyjmij mi z torby zieloną butelkę i paczkę z zestawem do szycia – polecił mu Itachi, sam wciąż usuwając resztę szwów. – Jeżeli założyła je sobie sama, to zrobiła to zaskakująco dobrze. Przekaż jej, że przy ostatnim szyciu źle zrobiła pętelkę – wymamrotał i odłożył na bok pęsetę.
- Przekażę – mruknął bez entuzjazmu Sasuke i odnalazł wszystko, co było mu potrzebne. – Jak z nią?
- Spokojnie, przeżyje – długowłosy spakował stare szwy i wrzucił je do torby na medyczne odpadki. – Ubierz rękawiczki – polecił.
- Co? – zapytał mało inteligentnie Sasuke. Itachi przewrócił oczami.
- Białe, lateksowe, na dłonie – tłumaczył jak dziecku. Młodszy Uchiha zdenerwował się.
- Idiota – warknął i wygrzebał z walizeczki rękawiczki. Założył je na dłonie i poczuł się jak debil. Motocyklista w skórze nosi białe rękawiczki. Geniusz pomyślał i podszedł do brata. – Co teraz?
- Teraz nawlecz mi nitkę – pouczył go, a sam dokładnie sprawdził ranę.
- Tak, jakbym miał coś szyć? – Sasuke z trudem odłożył dumę na bok. Chciał jej pomóc, a z zadartym nosem i wysoko podniesionym czołem niewiele by zdziałał.
- Dokładnie tak – Itachi spojrzał na brata ze zdziwieniem. Rzadko kiedy widział, by Sasuke zszedł z piedestału w imię czyjegoś dobra. A już zwłaszcza jakiejkolwiek dziewczyny. Chłopak wykonał polecenie brata i podał mu igłę. Itachi poinstruował go, jak ma postępować podczas zabiegu i zaczął zaszywać ranę Sakury.
Sasuke patrzył na to z fascynacją mieszaną z obrzydzeniem. Wprawa i precyzja w ruchach brata imponowała mu, ale za nic w świecie nie przyznałby tego na głos. Bacznie śledził każdy płynny ruch Itachi ‘ego, chcąc zapamiętać jak najwięcej, by opowiedzieć wszystko dziewczynie, gdy ta się obudzi.
Zdziwiła go w sobie ta nagła chęć rozmowy z nią i zadbania, by czuła się dobrze i szybko zdrowiała. Nie wiedział, jak to wyjaśnić i chyba nie chciał wiedzieć. Podświadomie bał się, że gdy znajdzie źródło tego uczucia, to ono zniknie. Rzadko kiedy targały nim tak silne i pozytywne emocje. Sam cierpiał katusze, martwiąc się teraz o jej zdrowie, jednak troska i zależność były bez wątpienia dobre.
- Długo jesteście ze sobą? – z zamyślenia wyrwał go spokojny i opanowany głos brata. Sasuke przewrócił oczami i westchnął.
- Nie jesteśmy parą – odparł. – Wisiałem Ino przysługę, a ta blondynka kazała mi pilnować tej niewydarzonej dziewczyny – spojrzał na Sakurę, ale wzrok miał ciepły i troskliwy, czego na szczęście zajęty szyciem Itachi nie mógł już dojrzeć.
- To jak to wyszło, że niby ze sobą jesteście? – drążył długowłosy, naciskając na niego słowem ‘niby’. Młodszy Uchiha westchnął niecierpliwie.
- Ale ty jesteś upierdliwy – wymamrotał i dostrzegł szeroki uśmiech brata. – Podwiozłem ją do szkoły i ludzie się podniecili – warknął. – Coś tam poszło, coś zobaczyli i zaczęli paplać – odparł wymijająco.
- Co zobaczyli? – Sasuke mimowolnie spurpurowiał.
- Ale z ciebie idiota – rzucił gniewnie. Itachi zaśmiał się w głos.
- No, oświeć mnie, braciszku – powiedział zadziornie.
- Zajmij się Sakurą, a nie plotkami – zirytował się i wstał z klęczek. – Ile ci to zajmie?
- Już kończę – Itachi dał za wygraną. Oczywiście wiedział, co się wydarzyło pod szkołą między Sasuke, a Sakurą. Chciał to usłyszeć z ust brata. Może wtedy by oprzytomniał i zaczął zachowywać się tak, jak na jego wiek przystało. Znalazłby sobie dziewczynę, przykładałby się do nauki i znormalniałby. Gang to nie miejsce dla Sasuke. Itachi sam zorientował się, że jego priorytetem była medycyna i odszedł, zanim stał się degeneratem.
Zakończył szew i wrzucił zużyty sprzęt do worka z resztą odpadków. Zdezynfekował ranę i opatrzył ją, a następnie wyjął z torby strzykawkę i ampułkę leku.
- Co jej podajesz? – ręka Sasuke wystrzeliła w jego stronę i złapała nadgarstek Itachi ‘ego w żelaznym splocie. Długowłosy nie dał po sobie poznać szoku, jaki w tym momencie nim zawładnął. Ledwie otrząsnął się z niemocy i spojrzał bratu w oczy.
- Antybiotyki – odpowiedział i odczekał, aż palce młodszego Uchihy poluzują. Gdy tak się stało, Itachi podał dziewczynie leki i pozbył się strzykawki. Znów zanurzył dłonie w torbie wiedząc, że jego ruchy śledzą uważne  tęczówki Sasuke. No, kto by pomyślał – uśmiechnął się do siebie Itachi. Wyjął sterylnie zapakowane rurki i regulator przepływu cieczy.
- Niech przyniosą z mojego auta lodówkę – rzucił. Sasuke skierował się w stronę drzwi i uchylił je.
- Bez pytań – warknął widząc, jak Ino doskakuje do niego z prędkością pocisku. – Przynieście mu z auta lodówkę – powtórzył słowa brata. Yamanaka drgnęła, ale głos Uchihy uwięził ją w miejscu. – Naruto ma ją przynieść – wysyczał jadowicie. Blondynka posłała mu mordercze spojrzenie. Sasuke prychnął i wszedł do salonu, zamykając drzwi tuż przed nosem wściekłej Ino.  Uśmiechnął się perfidnie. Połam sobie paznokcie z nerwów – pomyślał ze złośliwą satysfakcją.
Był wściekły na Yamanakę, że nie wyłapała zmiany w głosie Sakury. Po takim postrzale na pewno musiała być nieswoja. Ból zapewne nie dawał jej wytchnienia, ale Ino oczywiście się nie zorientowała. Czego ja oczekuję po blondynce? – zadał sobie w myślach retoryczne pytanie i westchnął. Sasuke obserwował, jak brat zakłada wkłucie w zgięciu ramienia Sakury i mimowolnie się wzdrygnął. Wszystkie szpitalne rzeczy napawały go obrzydzeniem i pewnego rodzaju strachem. Nigdy nie było wiadomo, czego człowiek może się dowiedzieć.
Wtem do pomieszczenia wpadł Naruto. W ręku trzymał niewielką lodówkę turystyczną, która wyglądała na znacznie cięższą, niż sprawiała pozory.
- Dzięki, Naruto – rzucił Itachi i podszedł do pojemnika. Otworzył wieko, a z wnętrza wydobyła się mgła, spowodowana zróżnicowaniem temperatury w zimnej lodówce.
- Skąd wiesz, jaką ma grupę? – zapytał Naruto, a Sasuke uderzył się dłonią w czoło.
- Czy to jest teraz takie ważne, młotku? – mruknął. – Skoro go wezwaliśmy to znaczy, że wie, co robi – dodał.
- Tylko nie młotku, ty gburze! – uniósł się przyjaciel Sasuke.
- Ale z ciebie głąb – skwitował to czarnowłosy i zaczęli rzucać w swoją stronę różne epitety. Bałwan, nierób, bezmózgi ssak, darmozjad, tleniony szympans, kopciuszek. Na kopciuszka Sasuke nie wytrzymał i rzucił w stronę Naruto pierwszy lepszy przedmiot, którym okazała się być poduszka.
Itachi, podłączając Sakurze jednostki krwi, przewrócił lakonicznie oczami, ale z ciekawością wsłuchiwał się w inteligentną wymianę zdań między Sasuke, a jego przyjacielem.
- Jesteście jak dzieci – mruknął w ich stronę. Wiedział, że jego brat nie puści mu tego płazem. Przynajmniej przestaną – pomyślał Itachi.
- Ty się lepiej nią zajmij – warknął w stronę długowłosego młodszy Uchiha. – A ty – tu zwrócił się do Naruto. – Wynocha. Powiedz dziewczynom, żeby przygotowały jej łóżko i pościel.
- Zostanie tutaj? – zdziwił się blondyn i posłał zdumione spojrzenie w stronę Itachi ‘ego.
- Tak będzie dla niej najbezpieczniej – odparł mężczyzna. – Poza tym wiem, że zostają tutaj Pain i Zetsu, więc nic jej nie grozi.
- Ja się stąd nie ruszę – warknął Sasuke i podszedł do Sakury. – Ona przyciąga same nieszczęścia.
- Nikt ci nie każe tu zostawać - Itachi uśmiechnął się zadziornie i podłączył torebkę z krwią grupy Sakury. - Będzie tu wystarczająco dużo osób, by się nią odpowiednio zaopiekować.
- Nie wtrącaj się- warknął wściekły Sasuke. Doskonale wiedział, co sobie pomyślał jego starszy brat, ale w tym momencie nic go to nie interesowało. Słowa Sakury o zwykłej trosce człowieka o człowieka poruszyły w jego wnętrzu wrażliwą strunę.
Nie chciał się do tego przyznać, ale dziewczyna wiedziała, jak nim wzruszyć. Nie rozmawiali ze sobą za wiele, w ogóle się nie widywali, jednak wystarczyło jej jedno spojrzenie, mały gest, by świat chłopaka stawał do góry nogami. Nie zamierzał wykrzykiwać tego całemu światu, ale podobało mu się to, co z nim robiła.
- To ja się zbieram - dotarł do niego głos starszego Uchihy. Naruto podszedł bliżej i nachylił się nad nieprzytomną Sakurą. Delikatnie ucałował ją w czoło, czym wprawił serce Sasuke w palpitacje.
- Wybacz, że ci nie pomogłem - usłyszał szept blondyna i uspokoił się. Idioto, on ma dziewczynę, skarcił się w myślach czarnooki. - Odprowadzę cię - długowłosy spojrzał na brata, a ten skinął mu na pożegnanie. Itachi uśmiechnął się i opuścił salon.
- Powiem im, że nie wolno jej odwiedzać - mruknął, stając w drzwiach. Młodszy Uchiha doskonale wiedział, dlaczego tak powiedział. Dawał mu możliwość pobycia z Sakurą sam na sam, by był tym pierwszym, którego zobaczy, gdy tylko się obudzi.
- Na razie - pożegnał się, niezdolny by podziękować za trud, jaki włożył w pomoc różowowłosej. Odczekał, aż rumor za drzwiami ucichnie. Słyszał, jak Pain odsyła wszystkich do domów, grożąc odpowiednimi konsekwencjami w razie złamania jego polecenia. Sasuke widział oczami wyobraźni zrzedłą minę Ino. Cisza. Teraz tylko to panowało w jego otoczeniu.
- Weźmy ją do łóżka - w drzwiach pojawiła się głowa Zetsu.
- Któryś musi nieść worek z krwią - wymamrotał, poniekąd ciesząc się, że będzie niósł Sakurę.
- Pain - wyrzucił z siebie Zetsu. - On pomoże. Ja muszę iść na obchód terenu - dodał i zniknął za drzwiami. Sasuke ledwie powstrzymał jęk irytacji.
- Pomóc? - zapytał rudowłosy. Uchiha skinął głową i zanieśli Sakurę do przygotowanego wcześniej łóżka.
Zbliżała się druga w nocy, a Sasuke siedział obok leżącej Haruno i czytał kodeks prawny. Kiedyś miał ambicję, by zostać prawnikiem, jednak zdecydowanie łatwiej było wszystko olać, niż przejmować się wynikami z egzaminów i ciężką nauką. Zatrzasnął tom i spojrzał na różowowłosą. Wyglądała tak spokojnie, kiedy spała. Mógł zaryzykować stwierdzeniem, że była jak anioł. Po chwili zawahania złapał pojedynczy kosmyk jej włosów i nawinął go sobie na palec. Były miękkie i jedwabiste, a gdy nachylił się, by je powąchać, poczuł nutę jaśminu. Westchnął głęboko i opuścił je na poduszkę.
- Mała, irytująca dziewucho - szepnął i nachylił się ponownie, by tym razem złożyć na jej wargach delikatny pocałunek.
Wtedy, pod szkołą, pieszczota była gwałtowna i trochę pod publikę. Sasuke stwierdził, że z całą pewnością nie smakowała tak, jak teraz, w zaciszu pokoju, bez świadków. W tej chwili po jego ciele przebiegł delikatny dreszczyk oczekiwania. Mięśnie poluźniły się uspokajająco, a powieki zaciążyły w przypływie błogości. Westchnął i ułożył się koło dziewczyny. Władczym gestem przyciągnął ją do siebie, uważając jednak na ranę i kroplówkę. Chwilę potem zanurzył nos w jej puszystych włosach i jeszcze raz zaciągnął się ich zapachem.
- Spróbuj mi się nie obudzić - szepnął.
- To co mi zrobisz? - odpowiedziała zaczepnie, jednak jej głos wciąż był słaby. Sparaliżowany Sasuke nie był zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu.
- Obudziłaś się - mruknął, ale nie miał śmiałości poruszyć rękami. Przerażony faktem, że nakryła go jak się do niej przytulał zaniemówił.
- Aleś ty odkrywczy - wymamrotała i cicho się zaśmiała, jednak chłopak momentalnie poczuł, jak jej mięśnie spinają się, prawdopodobnie z bólu i zmęczenia.
- Odpoczywaj - powiedział i wypuścił ją z objęć. Przewrócił się na plecy i zagapił się w sufit.
- Sasuke - usłyszał jej cichy głos.
- Hm - dał znać, że zamienia się w słuch. Sekundy milczenia zamieniały się w godziny oczekiwania.
- Dziękuję - nie spodziewał się usłyszeć tych słów. Nie z jej ust.
- Nie musisz - odparł, starając się uspokoić gwałtowne bicie serca.
Co się ze mną dzieje?! pytał się w myślach, nie mogąc zapanować nad rozchwianymi emocjami.
- Muszę - obróciła się w jego stronę. - Gdyby nie ty i twój głupi upór, pewnie wykrwawiłabym się w tej łazience - ta wizja sprawiła, że Uchiha wzdrygnął się z nieprzyjemnym grymasem.
- Nie pieprz, tylko śpij - warknął, ganiąc się za swoją słabość. Z niedowierzaniem wsłuchiwał się w jej chichot.
- Musisz się tak chować? - zapytała, zadziwiając tym samą siebie. Miała go skreślić! Miała wykopać go ze swojego życia, a tu co? On ratuje ją jak książę w lśniącej zbroi, a ona, jako dama jego serca, stara się go chronić.
- Nie chowam się - mruknął zirytowany.
- Nie chcę się kłócić - te słowa sprawiły, że Sasuke odwrócił się w jej stronę. Spojrzał w jej zielone tęczówki i w milczeniu próbował ją rozszyfrować.
- Nie kłócimy się.
- Ale zaczynamy - ucięła temat surowym tonem, od którego Sasuke poczuł się jak niesforne dziecko. W myślach odliczył od dziesięciu wstecz i westchnął.
- Chcesz rozmowy? - zapytał, ale nie pozwolił jej na odpowiedź. - To słuchaj mnie uważnie. Postąpiłaś jak dzieciuch, nikomu nie mówiąc o postrzale. Sama założyłaś sobie szwy, które, nawiasem mówiąc, spartaczyłaś i zamknęłaś się w domu z butelką taniej wódki.
- Sasuke... - szepnęła, ale chłopak się rozkręcił.
- Nie przerywaj - warknął. - Druga mądra, blond cizia niczego nie wyłapała, chociaż pewnie majaczyłaś i plątałaś się we własnych słowach. Paplała z tobą jak przyjaciółeczka, kiedy ty ledwie trzymałaś się na nogach. Obydwie powinnyście zostać powieszone, a potem spalone - zakończył. Jego spojrzenie ciskało gromy, a twarz była ściągnięta w wyrazie poważnego rozgniewania. Sakura zrobiła to, czego Sasuke się nie spodziewał. Opuszkami palców musnęła jego usta, a oczy zaszkliły jej się słonymi łzami. Uchiha mimowolnie przymknął powieki, a po jego policzkach przebiegło przyjemne mrowienie.
- Przepraszam - wymamrotała ze ściśniętym gardłem. - Pewnie to niczego nie zmieni, ale bałam się jak cholera - dodała, zagryzając wargi i odwracając wzrok. - U was nie czułam się bezpiecznie. Moją pierwszą myślą było pójście do szpitala, ale wtedy moja mama...
- Dowiedziałaby się o postrzale i zaczęłaby drążyć - dokończył za nią Sasuke, a dziewczyna skinęła niepewnie głową.
- I co ja miałam jej powiedzieć? Jak miałam pokazać się w takim stroju z trzema nowymi kolczykami? - zapytała. - Byłam zraniona, bezradna i zdezorientowana - zauważyła, jak Sasuke zaciska dłonie w pięści. Znów musnęła palcami jego policzek. - Proszę, nie złość się na mnie - sama nie wiedziała, dlaczego go o to poprosiła. Może dlatego, że nie zniosłaby, gdyby się na nią wściekał?
Zastanawiała się jak to było. Kiedy na niego trafiła wiedziała, że tak łatwo się go nie pozbędzie. Początkowo czuła niechęć do chłopaka. Wydawało jej się, jakby Uchiha samym swoim istnieniem grał jej na nerwach. Kiedy jednak się pocałowali, poczuła, jakby puzzel, który zgubiła, układając dwutysięczną układankę, w końcu się znalazł i trafił na ostatnie, puste pole.
- Nie jestem zły na ciebie - wymamrotał, a Haruno wyrwała się z letargu własnych myśli. Posłała mu powątpiewające spojrzenie. - No, dobra. Jestem, ale nie aż tak bardzo, jakbyś mogła przypuszczać - sprostował. Sakura nie kryła zdziwienia. - Mam ochotę zabić tego skurwysyna, który do ciebie strzelał - dodał, a jego twarz przybrała beznamiętny wyraz, zaś jego oczy płonęły dziką i nieokiełznaną furią.
- Może mi się wydawało, nie wiem - zaczęła, a Sasuke skierował ku niej pytające spojrzenie. - Ale na kamizelce miał naszytą płonącą czaszkę - wymamrotała, skupiając się na ulotnym i mglistym wspomnieniu. Twarz młodego Uchihy wykrzywił grymas niezadowolenia.
- Ghost Rider - warknął. Różowowłosa zmarszczyła czoło.
- Jak ten film? - parsknęła. Po chwili zaczęła się śmiać. - Boże, jakie to mało oryginalne - Sasuke zaśmiał się razem z nią. To była dokładnie ta sama myśl, która przyszła mu do głowy, gdy po raz pierwszy usłyszał ich nazwę. Po chwili obydwoje zamilkli.
- Martwiłem się - szepnął, jakby wstydził się tych słów. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
- Troska człowieka o człowieka? - zapytała zadziornie. Karooki pokręcił głową ze zrezygnowaniem, ale finalnie kąciki jego ust powędrowały ku górze.
- Dokładnie - odparł i w przypływie chwili musnął jej wargi swoimi. Czuł, jak zadrżała, kiedy złączył ich w pocałunku. Wszystko zatrzymało się w miejscu. Czas stanął, ruch zamarł, a powietrze zgęstniało. Sakura poczuła, jak gdzieś na dnie jej miednicy budzi się do życia pożądanie. Odsunęli się delikatnie od siebie, unikając wzajemnego spojrzenia. Różowowłosa złapała w swoje dłonie jego policzki i ponownie zetknęła ich ze sobą w pocałunku. Tym razem wysunęła język i subtelnie przejechała nim po dolnej wardze Sasuke, drażniąc go swym gorącym oddechem. Napięcie wzrosło, by po chwili wybuchnąć z gwałtownością wulkanu. Chłopak przyciągnął ją do siebie, a jego niecierpliwe dłonie wsunęły się pod koszulkę Sakury. Pod opuszkami poczuł jej opatrunek, ale to nie pomogło w opanowaniu emocji. Niemalże zmiażdżył jej usta swoimi, smagając je drażniącą pieszczotą. Jego język bez pozwolenia wtargnął między jej wargi i zmusił ją do podjęcia jego gry. Sakura nie opierała się, kiedy dyrygował nią władczym zachowaniem. Bez zastanowienia wyszarpnęła z ramienia igłę i odrzuciła ją w kąt, by przeturlać nimi tak, aby to ona siedziała na biodrach Uchihy.
- Ustąp mi - szepnęła w jego usta, kiedy chłopak chciał zmienić ich położenie. - Jestem ranna i osłabiona - dodała i pocałowała go w szyję. Sekundę później to ona znajdowała się na materacu.
- W takim razie musisz leżeć - wymruczał i delikatnie szarpnął zębami jej wargę.
- Ta twoja troska mnie onieśmiela - wymamrotała pozwalając, by Sasuke pozbył się jej koszulki.
- Cieszę się - językiem zaznaczył linię jej żuchwy, co dziewczyna przyjęła z głębokim westchnięciem. Szarpnęła za materiał jego t-shirtu i zdjęła go przez jego głowę, rzucając niedbale w kąt. Syknęła, gdy jej bok przeszył ból, a Uchiha momentalnie przestał ją całować.
- Nie - warknęła, kiedy chłopak chciał zejść z jej bioder. Objęła jego szyję rękami i przyciągnęła go do siebie. - Nie jestem ze szkła - wymamrotała do ucha Sasuke i przygryzła jego płatek. - Nie przerywaj.
- Sakura... - mruknął ostrzegawczo. Wdziała, jak w jego spojrzeniu dominuje pożądanie. Jego ton mówił jej, że gdy teraz zacznie, to prędko nie skończy. Próbował ratować się resztkami zdrowego rozsądku, którego poszukiwał u Sakury, ale ona także nie miała go zbyt wiele. Jęknął z niedowierzaniem, gdy Haruno rozpięła jego rozporek i śmiało złapała jego przyrodzenie w dłoń.
- Mówiłam, żebyś nie przestawał - powiedziała chrapliwie. Sasuke pociągnął jej dłonie nad jej głowę i uwięził je w żelaznym uścisku.
- Sama tego chciałaś - warknął głosem przepełnionym pożądaniem. Zachłannie wpił się w jej usta czując, jak dziewczyna nie nadąża za jego pieszczotami. Gwałtownie zsunął się niżej, całując jej szyję, obojczyki i wgłębienie między piersiami.
- Och, Sasuke... - szepnęła z lubością, wijąc się pod nim jak piskorz. Chłopak wysunął język i okrążył nim pępek Haruno, aż znalazł się na jej łonie. Puścił jej dłonie i złapał ją za biodra, a Sakura momentalnie wplotła swoje palce w jego włosy.
- Czeka cię ostra jazda - wymamrotał i zębami zsunął gumkę jej majtek.
- Sasuke...? - szepnęła pełna oczekiwania. Szybko pozbył się jej bielizny i pocałował ją we wrażliwe, drżące miejsce. Było ciepłe i mokre, gotowe, by przyjąć go w swoje wnętrze. - Na Jashina! - zawołała, sztywniejąc pod wpływem fali rozkoszy, która nadeszła równie niespodziewanie, co dalsze wydarzenia. Uchiha wygrzebał z portfela gumkę i rozebrał się ze spodni i bokserek. Założył ją wprawnym gestem i ponownie złapał ją za biodra. Silnym i pewnym ruchem rozsunął jej uda i stopniowo zanurzył się w jej wnętrzu.
- Sasuke! - krzyknęła krótko i przylgnęła do niego całą sobą. On objął ją chętnymi ramionami i wykonał mocne pchnięcie. - Ach! - głębsze jęknięcie zostało stłumione przez wargi chłopaka, które wzięły we władanie usta Sakury. Jej pierś rozsadzała chęć rozkoszy, więc wysunęła przed siebie biodra i zachęciła go do dalszych ruchów.
- Dalej, maleńka - wydyszał jej wprost do ucha. Pomimo bólu, jaki zrodził się w jej boku, parła dalej, żądna spełnienia dla siebie i dla Sasuke. Chwilę potem obydwoje opadli na materac, dysząc ciężko i uśmiechając się idiotycznie. Wpatrywali się w sufit, a ich dłonie splotły się ze sobą w nieśmiałym geście.
- Sasuke - wyszeptała, ale nie spojrzała na niego.
- Tak? - zapytał równie cicho co ona.
- Co teraz? - zapadła chwila ciszy. Złapał za kołdrę, która zsunęła się z łóżka i przykrył nią ich zgrzane ciała.
- Teraz śpimy - wymamrotał i przysunął się bliżej Sakury. Dziewczyna nie wydawała się być zadowolona z uniku odpowiedzi, jednak cieszyła się, że cokolwiek powiedział. Ufnie wtuliła się w jego tors i pozwoliła, by ból ukoił ją do snu.
Obudziła się, gdy zegarek na nadgarstku Sasuke zaczął piszczeć na pełną godzinę. Spojrzała na tarczę i westchnęła.
- Szósta - wymamrotała. Niewiele spała. W nocy dokuczał jej ból, czym nie pozwoliła na spokojny sen chłopaka. Teraz nie było lepiej, jednak pora była dobra, by zwlec się z łóżka. Opuściła nogi na podłogę i wstała, momentalnie krzywiąc się z bólu. Niespiesznie znalazła swoją podkoszulkę i narzuciła ją na siebie. Wróciła do Sasuke i delikatnie nakryła go kołdrą. Chłopak momentalnie przewrócił się na drugi bok i zakopał w pierzynie. Zaśmiała się pod nosem i ruszyła w stronę wyjścia z pokoju.
Gdy znalazła sie na korytarzu, zdębiała. Przed drzwiami stał Pain, a jego ręka wisiała w powietrzu, gotowa, by zapukać.
- Dobry - wymamrotał.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry - mruknęła. - Macie coś przeciwbólowego? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Itachi coś tam zostawił - odparł i zajrzał przez jej ramię. - A Sasuke?
- Śpi - rzuciła i zamknęła za sobą drzwi. - Skopałam go w nocy i dopiero teraz zasnął. Idziemy? - odpowiedziała na jego pytające spojrzenie i odczekała, aż rudowłosy ruszy tyłek z miejsca. - Kto to Itachi? - zapytała, kiedy przemierzali korytarz.
- Nasz lekarz -odparł wymijająco.
- I...? - drążyła Sakura wiedząc, że coś ukrywa.
- I brat Sasuke - dodał. Haruno się zatrzymała. - Ha! On ma brata! - zawołała.
- Cóż za odkrycie - wymamrotał Pain.
- Różowa! - usłyszeli krzyk. Sekundę później na szyi Sakury uwiesił się ciężar, a burza blond włosów zasłoniła jej widok korytarza przed nią.
- Ino - rzuciła zaszokowana reakcją koleżanki. - Co jest?
- Co jest?! - rzuciła wściekle. - W komodę się uderzyłaś, tak?! - wrzeszczała. - Mogłaś zginąć! Wykrwawić się! Dostać zakażenia czy coś tam! - trzymała ją za ramiona i potrząsała w każdą stronę.
- Boli - syknęła różowowłosa i wyrwała się z żelaznego uścisku Yamanaki. - Już zmyto mi głowę. Odwal się, spóźnialska - zakpiła z blondynki.
- Może i ja bym ci dowaliła - wycelowała w nią palec wskazujący. - Ale Sasuke nie dopuścił do ciebie nikogo. Rządził się jak pawian w swojej klatce - mruknęła z niesmakiem.
Nogi Sakury wrosły w ziemię. Nie dopuścił nikogo... te słowa odbijały się w jej głowie jak piłeczka do ping-ponga w pustej sali. Otrząsnęła się z zamyślenia.
- Pociesz się, że omal mnie nie udusił - rzuciła i zwróciła się do Pain 'a. - Dasz mi te leki? Zaraz wykorkuję - jęknęła i zacisnęła powieki.
- Już - otworzył przed nią drzwi i znaleźli się w salonie, który zielonooka pamiętała aż za dobrze. Na jednym ze stolików leżała papierowa torba z logo pobliskiej apteki. Rudowłosy wyjął z niej pudełko, na którym widniała rozpiska wszystkich medykamentów i podał jej kilka tabletek.
- Popij zwykłą wodą - rzucił. Ino weszła do czegoś na kształt kuchni i po chwili niosła pełną szklankę. Haruno opadła ciężko na kanapę i łyknęła wszystkie na raz.
- Jashinie, boli - mruknęła i położyła się na wznak.
- Pociesz się - zaczął Pain. - Że inicjację masz za sobą. Witaj w rodzinie - uśmiechnął się szeroko.
- Uważaj, bo pomyślę, że go na mnie nasłałeś - wymamrotała. - Gdyby nie postrzał, to co miałabym zrobić? - zainteresowała się. Ino parsknęła śmiechem.
- Konan z dziewczynami miały plan - odparł. - Ja nie wiem, co wymyśliły.
- W sumie jeszcze nic - mruknęła Ino. - Nie zdążyłyśmy przez tę akcję z postrzałem i całą resztą.
- Chyba mi ulżyło - wysapała Sakura. - Czy ja muszę się tak szybko męczyć? Zaczynam być śpiąca.
- To przez tabletki - odparła Yamanaka. Wzięła do ręki jedno pudełko i przeczytała działanie uboczne. - Tutaj jest napisane, że możesz być po nich senna i otępiała - wyrecytowała na głos. Popatrzyła na Sakurę podejrzliwie. - Czy czujesz się bardziej otępiała niż zazwyczaj?
- Gdybym nie czuła się tak fatalnie, to z chęcią wyrwałabym ci te tlenione loki - warknęła i zamknęła powieki, ale momentalnie je rozwarła.
- Moi rodzice... - szepnęła przerażona. Yamanaka uśmiechnęła się drwiąco.
- Tleniona - palcem wskazała na siebie. - Napisała wczoraj w twoim imieniu do mamy, że zostajesz u mnie na noc - odparła. - Co przyjęła z niemałym entuzjazmem. Powiedziała, że możesz wrócić w niedzielę.
- Dzięki - szepnęła Haruno i z trudem usiadła na kanapie. - Muszę się rozbudzić - wtem poczuła na swojej szyi czyjś dotyk, a za uchem powiew ciepłego oddechu, zwiastującego subtelny pocałunek.
- Dzień dobry, skarbie - usłyszała głos Sasuke i momentalnie oblała się rumieńcem. Ino wpatrywała się w nich z ciężkim szokiem i bezgranicznym niedowierzaniem. - Mogę ci pomóc w dobudzeniu, ale musiałabyś wrócić ze mną do łóżka - dodał z niemałą satysfakcją. Spodziewał się furii ze strony Haruno, ale zaskoczony poczuł, jak odchyla się do tyłu i całuje go w podbródek.
- Z dziką rozkoszą - zamruczała. - Ale musisz mnie zanieść, bo sama nie dojdę - dodała. Chłopak nachylił się i zwinnie poderwał ją z kanapy.
- A więc do zobaczenia - pożegnał się z zebranymi i wyszedł z salonu. Ostatnie spojrzenie na Ino, która poruszała niemo ustami, jak ryba wyrzucona na brzeg, i mógł zaliczyć ten poranek do udanych. Sakura położyła dłonie na jego nagim torsie i delikatnie zadrapała skórę w tym miejscu.
- Spałeś jak zabity - wymruczała i złożyła na jego klatce piersiowej ciepły i mokry pocałunek.
- Ciekawe dlaczego - mruknął. - Przestań, bo cię nie doniosę - warknął przepełniony pożądaniem.
- Już się tak nie spinaj - ziewnęła przeciągle. - Te leki mnie dobijają.
- Jak się czujesz? - zapytał i wszedł do ich tymczasowego pokoju. Nogą zamknął drzwi i położył ją na łóżku.
- Teraz już nie boli, bo wzięłam garść tabletek - mruknęła. - Ale rano było koszmarnie. Normalnie czołgałam się w stronę salonu.
- Mogliśmy się wczoraj pohamować - żachnął się.
- No i co z tego? - zapytała z aroganckim uśmiechem. - Mogliśmy, ale tego nie zrobiliśmy. Nie wiem, jak u ciebie, ale to była moja najlepsza noc w życiu.
- Powiedzmy, że i ja nieźle się bawiłem - droczył się z nią, ale nie mógł się powstrzymać przed wywołaniem na jej twarzy gniewu graniczącego z furią.
- Matoł - warknęła i zakopała się w kołdrze. Sasuke z uśmiechem na ustach wczołgał się na materac i złapał ją za kostki. Sakura pisnęła, gdy pociągnął ją do siebie, a gdy znalazła się wystarczająco blisko, wpił się w jej usta, tym razem uważając na jej zranienie.
- Gdybym ci powiedział, że było świetnie - zamruczał w jej wargi. - Wtedy nie próbowałabyś podnosić swoich umiejętności - dodał. Haruno spojrzała na niego z niedowierzaniem i zachichotała.
- Matoł - powtórzyła, ale tym razem z czułością i czymś na kształt troski. Przeczesała jego włosy i złożyła na jego wargach słodki pocałunek.
- Śpij - powiedział i przygarnął ją do siebie. Różowowłosa wtuliła się w jego klatkę piersiową, a chłopak zamknął ją w żelaznym uścisku. - Słodkich snów - szepnął i pocałował ją w czoło. Jeszcze nie wiedział do końca, co do niej czuł, ale jedno było pewne. Nie zamierzał spuszczać z Haruno oczu ani na moment. Stanowiła zbyt ważny element w jego życiu, by mógł z niej zrezygnować. Chociaż nie znał jeszcze jej roli ani znaczenia, postanowił, że jej nie wypuści. Już nigdy.

Jakiś czas później.
Siedziała na własnym łóżku i wpatrywała się w swojego chłopaka. Ich spojrzenia wyrażały gniew i ból. Były nieustępliwe i pełne zawiści. Żadne z nich nie chciało ustąpić, za to każde, wedle własnego uznania, miało rację.
- Sasuke - rzuciła, ledwie panując nad własnymi emocjami. - Pójdę na te studia. Czy ci się to podoba czy nie - warknęła. Chłopak zacisnął dłonie w pięści.
- Ja tam za tobą nie pojadę - mruknął wściekły. - Nie będę gonił za tobą jak wierny piesek.
- Gdybyś zaczął studiować prawo - zaczęła błagalnie. - To tylko jeden wydział od mojego. Nie musielibyśmy przeprowadzać tej rozmowy! - ostatnie krzyknęła. Uczucia burzyły się w niej gwałtownie, gdy tylko zaczynali ten sam temat.
- Nie pójdę na żadne pieprzone studia! - zawołał i wyrzucił ręce do góry. - Doprowadzasz mnie do szału!
- I wzajemnie - wstała z materaca. Zmierzyła go srogim spojrzeniem.
- Nie patrz tak na mnie - warknął ostrzegawczo. - To nic nie zmieni - dziewczyna ledwie hamowała potok łez, który kłębił się pod jej powiekami. Zagryzła wargi i odwróciła zbolały wzrok w stronę ściany.
- Czyli to koniec? - jej szept był ledwie dosłyszalny w pustym pokoju, pełnym kartonowych pudełek zapełnionych jej rzeczami. Chłopak westchnął i posłał jej chłodne spojrzenie.
- Tak, to koniec - rzucił i wsadził ręce do kieszeni spodni. Spuścił wzrok i skierował się do wyjścia. Wyszedł z mieszkania odprowadzany jej łkaniem. Zacisnął szczękę i zbiegł po schodach, wydobywając się z dusznego bloku na świeże powietrze. Odetchnął nim głęboko, ale nie poczuł ulgi.  Na płucach Sasuke zacisnęła się żelazna obręcz, a serce skurczyło się boleśnie. Warknął pod nosem i wsiadł na motor, po czym z piskiem opon odjechał w znaną sobie stronę.
Patrzyła za nim wzrokiem pełnym niedowierzania i bólu. Odszedł. Wystarczyła jedna przeszkoda, by ją zostawił. Szloch ugrzązł jej w gardle, a wargi zagryzła do krwi. Otarła dłonią policzki, ale łzy wciąż uparcie moczyły je na nowo.
- Świetnie, Sakura - warknęła wściekła. - Przestań się ślimaczyć! To tylko głupi Sasuke! - wrzasnęła, licząc, że chłopak ją usłyszy.
Zamilkła, czekając na odzew. Odpowiedziała jej cisza. Załkała nieopanowanie i wtuliła się w poduszkę. Mój Sasuke... pomyślała i zapłakała rzewnie.
- Już nie mój - powiedziała głucho i zapadła w niespokojny sen.

Dwa miesiące później.
Rozpakowywała ostatnie pudełko w swoim malutkim mieszkanku. Miała sypialnię, niewielką łazienkę, kuchnię i salon z jadalnią. Wszystko było mikroskopijne, ale wystarczające. Tata właśnie wniósł jej walizkę i uśmiechnął się do córki.
- Moja malutka - szepnął ze łzami w oczach. - Moja córeczka - Sakura wstała z podłogi i przytuliła się do ojca.
- Będę wracać na weekendy - mruknęła, czując, jak pod jej powiekami wzbierają słone łzy. - Tato, błagam - rzuciła, a ojciec wypuścił ją z objęć.
- Już dobrze - wymamrotał. - Mama za chwilę przyjdzie się pożegnać - odparł. Dziewczyna zachichotała. Zostawili ją z tatą na dole jakieś dwadzieścia minut temu, gdy smarkała w setną dzisiaj chusteczkę. Jak na zawołanie w drzwiach pojawiła się matka Sakury.
- Moja malutka dziewczynka - szepnęła i rozpłakała się na nowo.
- Mamo! - zaśmiała się Sakura. - Przecież będę przyjeżdżała na weekendy - dodała i objęła rodzicielkę w swoje czułe ramiona.
- Tak, wiem - kobieta zachichotała i zwróciła się do męża.
- Jedźmy, bo inaczej będziesz musiał dostawić mi łóżko - mruknęła.
- Broń cię ręka opatrzności! - przeraził się pan Haruno i ostatni raz uścisnął różowowłosą. - A Sasuke się nie martw - szepnął jej do ucha tak, aby tylko ona słyszała. Bowiem matka zielonookiej była przewrażliwiona na punckie tego tematu. - Zmądrzeje.
- Oby, tatko - wymamrotała ze ściśniętym gardłem. - Kocham was.
- My ciebie też - odparli chórem jej rodzice, co wszyscy skwitowali śmiechem. Godzinę później Sakura siedziała samotnie w swoim mieszkaniu i popijała gorącą herbatę. Jej myśli mimowolnie pomknęły ku Sasuke.
Od ich ostatniej kłótni i rozstania nie miała o nim żadnej wieści. Jednak przez pierwszy tydzień w ogóle nie wychodziła z domu i nie odbierała telefonów. Przez następnych siedem dni przeżywała okres wyparcia, a kolejne kilka dób wrzeszczała na wszystko, co się ruszało. Potem była zbyt słaba i wypruta z emocji, by przejmować się czymkolwiek, poza załatwieniami formalności dotyczących szkoły i mieszkania. Teraz za bardzo ceniła sobie pozorny spokój, by na nowo mącić sobie w głowie niepotrzebnym gdybaniem. Spojrzała na telefon, który dokładnie w tym momencie zawibrował.
„Przeznaczenie” zaśmiała się w myślach i wzięła do ręki komórkę.
„Nie pożegnałaś się” przeczytała wiadomość, a każdy atom jej ciała wiedział, kto był nadawcą tego smsa. Zignorowała tekst i ledwie powstrzymała się od posłania telefonu lotem ekspresowym z salonu do kuchni. Urządzenie znów zawibrowało, sygnalizując kolejne powiadomienie. Mogła nie czytać, po prostu olać, ale ciekawość zwyciężyła.
„Z milczeniem ci nie do twarzy” ogarnęła ją wściekłość. Wzięła kilka uspokajających oddechów i delikatnie odstawiła komórkę na stół. Znów zawibrowała. Z dziką furią złapała za urządzenie i odczytała treść wiadomości.
„Nie przyszła góra do Mahometa, to Mahomet przyszedł do...” nie bardzo zrozumiała, co miał na myśli. Sens jego słów dotarł do niej dokładnie wtedy, gdy po mieszkaniu rozszedł się dzwonek domofonu. Z niedowierzaniem podeszła do wizjera, ale korytarz był pusty.
- Źle z tobą, Sakura - powiedziała do siebie i odsunęła się w głąb mieszkania. - Nie zwariowałam! - wściekła się na siebie i z rozmachem otworzyła drzwi. Omal nie wrzasnęła, gdy stanęła twarzą w twarz z Sasuke.  - Ty! - ryknęła z furią i rzuciła się na niego z pięściami. Powiedzmy, że ten okres wyparcia nie przebiegł pomyślnie. - Idiota! Zniknij wreszcie z mojego życia! Durniu! Parszywy draniu! - Uchiha ze stoickim spokojem przyjmował każdy jej cios.
- Zasłużyłem sobie - mruknął, a dziewczyna przestała bić. Spojrzała na niego bezsilnie.
- Proszę - wyszeptała. - Idź sobie.
- Na prawdę tego chcesz? - zapytał. Obawiał się odpowiedzi. Obawiał się, że ta uparta dziewczyna, którą kochał do szaleństwa, wyrzuci go ze swojego serca raz na zawsze.
- Co tu robisz? - zainteresowała się. Nie chciała odpowiadać na jego pytanie. Wiedziała, że wyłapałby wahanie w jej głosie.
- Szukam mieszkania - odparł, jak gdyby nigdy nic. Haruno prychnęła. - Mam wysokie wymagania. Współlokatorka musi być ładna - rzucił. Sakura przewróciła lakonicznie oczami. - Koniecznie różowowłosa - zamarła, a Sasuke kontynuował. - Zielonooka z ponętnymi ustami - dodał. Haruno ledwie panowała nad drżącymi dłońmi. - No i musi mieć bliznę po postrzale.
- Każda może taka być - odpowiedziała nabrzmiałym od emocji głosem.
- Tak - przyznał jej rację Uchiha. - Ale nie każdą kocham tak mocno, jak tę jedyną - zielonooka podparła się framugi. Kolana miała jak z waty, a płuca palił nadmiar tlenu. Zapowietrzyła się.
- Po co tu przyjechałeś? - zapytała słabo. Sasuke uśmiechnął się drwiąco.
- Jestem studentem prawa - rzucił niedbale, ale w jego oczach czaiła się niepewność co do jej reakcji. Sakura omal nie klęknęła. - To jak? Dorzucam się do czynszu i kupuję ciastka, kiedy dostaniesz okres - różowowłosa pociągnęła nosem, a jej warga zadrżała.
- Ty idioto! - zawołała. Podbiegła do Sasuke i uwiesiła się na jego szyi. - Jak mnie nie pocałujesz, to wykopię cię na zbity... - i nie dokończyła, bo Uchiha złączył ich w pocałunku pełnym tęsknoty i miłości. Wszedł z nią do mieszkania i zatrzasnął drzwi.
- Skarbie, czeka cię ostra jazda... - szepnął i zniknęli w czeluściach ich wspólnej sypialni.

___________________________________________________________________________

Ktoś mi jęczał, żeby notka pojawiła się w Walentynki. Tak... Yuruki :D Proszę bardzo :)
Ostatnia część nie pojawiłaby się, gdyby nieoceniona pomoc Ikuli, która edytowała dokument i go tutaj przetransportowała :) Chciałabym wszystkim Wam życzyć wiele miłości w ten dzień. Dużo ciepła, całusów i uścisków. Ode mnie macie ich multum! Miłego czytania :*:*

Autor: .romantyczka

9 komentarzy:

  1. Super rozdział:D Mam nadzieję, że nowy będzie nie długo:D Życzę dużo, dużo weny do dalszego pisania:D Pozdrawiam cieplutko:D

    P.S.
    Nowe rozdziały na http://itachi-i-sakura-ai-shiteru.blogspot.com/ i http://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/ serdecznie zapraszam do przeczytania:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tup... tup...
    Przetrzepałam dupę Lisiak, teraz Twoja kolej? Uh...
    A wiec, miałaś tu niezły potencjał, ale go nie wykorzystałaś. Ta historia zapowiadała się genialnie. Kurcze blade. Bohaterów wykreowałaś idealnie. Temperamentna Sakura, gniewny Sasuke, rozszczekana Ino, głupia Karin... a no właśnie Karin. Postać ladnie wprowadzona, powiedziałaś gdzieś w trakcie ustami Ino, ze Sakura będzie mieć w niej wroga, ale nie zauważylam, żeby tak się stało. Gdzie Karin? Sakura zemdlała, Sasuke ją "uratował", a potem? Przyjeżdża Itaś, zszywa Sakurkę i mówi, że do jutra się nie obudzi, ale jednak budzi się już po kilku kwadransach, żeby przespac się z Sasuke. Widzę tu pewną nieścisłość. Dziewczyna nieźle oberwala, stracila sporo krwi, nieźle ją boli, a boli jak cholera na bank i jest wpół żywa, ale co tam, pogrzeszy z Uchihą, ktorego, nawiasem mowiac wciąż nie lubi, zauważylaś? Za szybko ta akcja się rozwinęła. To błąd drugi. Kolejny, przespala sie z nim, bardzo sie kochają, a potem przeskok, on z nia zrywa. Gomen, ale nie opisalaś, co było w miedzy czasie... jednym slowem poszłaś na skróty i nie podoba mi sie to. Nie zwijaj żagli. Piszę ten komentarz z żalem. Nie chce go publikować, bo wiem, że poczujesz sie po nim podle. Ja tak Ci medzilam o ciąg dalszy, a teraz krytykuję. Ta część, to poprostu nie bylo to. Zostaw, zapomnij i idź dalej. Kocham Twoja tworczość i sposob w jaki piszesz, więc zbieraj dupę z podłogi i do roboty. (O ironio, mowię ten tekst o dupie dziś już drugi raz.)

    Buziaki. :*

    PS. Możesz się teraz na mnie powyżywać meilowo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę, że jednak dodałaś dzisiaj notkę :D Jak dla mnie to idealny prezent na walentynki :D Muszę przyznać, że rozdział idealnie pasuje do dzisiejszego święta ;D Nie spodziewałam się, że będzie to ostatnia część i trochę szkoda bo bardzo podoba mi się ta historia i jak dla mnie mogłaby trwać dużo dłużej ;) Co do tych przeskoków w czasie to masz u mnie plusa bo uwielbiam takie opowiadania :D Itachi lekarzem?? No zaskoczyłaś mnie :) Jednak podoba mi się w takiej odsłonie :D Jak dla mnie było go jednak o wiele za mało :) Zgodzę się z Ikulą, że pozostawiłaś wiele niedokończonych wątków jednak mimo to jednopartówka jest genialna :D

    Z niecierpliwością czekam na kolejną jednopartówkę ;)
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. wow! to było coś! to było coś! aż się powtarzam. rewelacyjna opowiadanie. wszystkie części! Gratulacje weny!
    theAnnkorn

    OdpowiedzUsuń
  5. Więcej takich! Proszę, zrób coś w tym klimacie jako dłuższą historie i dostajesz nawet Nobla! :) Jeżeli nadal piszesz, to niecierpliwie czekam na coś nowego. Brakuje takich opowiadań jak właśnie to, więc, jeżeli się skusisz na coś nowego to uwzględnij rewelacyjną Sakurę-zadziorną istotą o niewyparzonym języku i sexownego Sasuke-młody, gniewny drań i masz gwarantowany tłum czytelników ze mną na czele :) Mam nadzieję, że wena Cie nie opuściła.
    Serdecznie pozdrawiam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa otuchy! Nie musisz się martwić - mam w zanadrzu kilka nowych pomysłów, ale na razie moją głowę zaprzątała matura. Niestety, nie będzie to nic zadziornego, bo ostatnimi czasu było za dużo tej przemocy (:P) Możliwe, że będzie łzawo, ale się nie zrażaj! Zapraszam do czytania reszty moich opowiadań :)

      Uściski
      .romantyczka

      Usuń
  6. Fajny blog 😊 zapraszam do mnie:
    http://sakura-haruno-kaplanka-nocy.blogspot.com
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny blog i ciekawe opowiadania podoba mi twoja wyobraznia pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. 33 years old Software Engineer IV Leland Marlor, hailing from Drumheller enjoys watching movies like "Out of Towners, The" and Running. Took a trip to Humayun's Tomb and drives a McLaren M16C. Idz tutaj

    OdpowiedzUsuń