piątek, 7 lutego 2014

Ostra jazda [2]

Ikuli...

                Sakura wpatrywała się w mierzących się wzajemnie Sasuke i Ino. Ich spojrzenia były twarde i nieustępliwe, a usta zaciśnięte w wąską linię.
- Nie zgadzam się – odparła blondynka. Uchiha prychnął w odpowiedzi.
- Obawiam się, że nie masz za wiele do powiedzenia – mruknął.
- A głosowanie? – zapytała z dzikim błyskiem w oku. Sasuke zaśmiał się.
- Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że trzeba ją inicjować – rzucił. – Motocykliści nie narażają się bez powodu. Ona nie jest nawet jednym z nas. Pain nie chce bronić cywila – dodał. Twarz Ino wykrzywił grymas zniesmaczenia.
- Ale za Konan dałby się pokroić! – warknęła.
- Hej! – przebiła się przez to wszystko Sakura. – Mówiłam wam, że nie chcę waszej ochrony – skrzyżowała ręce pod biustem i westchnęła. – Poza tym nie mam ochoty dołączać do motocyklistów. Jestem wolna i taką chcę pozostać. Jak Szwajcaria.
- Jeśli teraz nie dołączysz, inne gangi nie dadzą ci spokoju – rzuciła Ino. – Wieść, że jesteś dziewczyną Sasuke obiegła wszystkie okoliczne grupy. Mały cynk, że coś się zmieniło i już po tobie – dodała. Sakura poczerwieniała ze złości.
- Gówno mnie to obchodzi! – wrzasnęła. Sasuke i Ino zamarli. Jej furia niemalże rozsadzała wszystko wokoło. – W dupie mam wasz gang i te inne, chore bandy! Jak mówię, że czegoś nie chcę, to tego nie chcę! Co jest niejasne?! – wydarła się. Jej oczy błyszczały dziko, a dłonie zacisnęły się w pięści.
- Teraz już pozamiatane – mruknął Sasuke, który ledwie powstrzymywał się od uśmiechu. Temperament to ona miała, musiał jej to przyznać. Już po tym, jak uderzyła Suigetsu wiedział, że nie da sobą pomiatać.
- Nie prawda – syknęła Sakura. – Wali mnie to, co może mnie spotkać. Nigdzie nie idę. A jak coś mi się stanie, to będzie wasza wina.
- Nie oczekuj wyrzutów sumienia i zadośćuczynienia– żachnął się Sasuke. Jego twarz wykrzywił grymas zniesmaczenia.
- Nie będę – odpowiedziała. – Ale nie myślcie, że będę wtedy milczeć – warknęła.  
- Zamknij się – Ino była na skraju wytrzymałości. – Jedna dziewczyna odeszła od nas – zaczęła, a Sasuke posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Blondynka jednak zignorowała wzrok Uchihy i utkwiła go w Haruno. – Wieść doszła do konkurującego gangu. Gdy wracała w nocy z pracy dopadli ją i zdjęli jej z głowy skalp – Sakura zamarła. – Pocięli ją w każdym możliwym miejscu, a na plecach wyryli znak naszego gangu. Krwawiącą podrzucili pod naszą metę i zwiali. Odratowali ją, ale jej psychika jest w strzępach. Wygląda jak z koszmaru – Yamanaka obserwowała, jak w oczach dziewczyny wzbierają łzy. Zagryzła wargi, a dłonie zacisnęła na spódniczce od mundurka.
- W co wyście mnie wpakowali?! – krzyknęła. – Idioci! Banda niedorozwojów! Nadgorliwi się znaleźli! – dodała i uderzyła pięścią w stół.
- I po co jej to mówiłaś? – zapytał Sasuke. Nie podobała mu się niesubordynacja Ino. W hierarchii gangu był od niej wyżej, a blondynka zignorowała jego polecenie. To nie spotka się z zachwytem Pain ‘a.
- Niech wie, co może się stać – mruknęła Ino. – A ty nie myśl sobie, że bez gangu byłabyś bezpieczna, różowa – Yamanaka skierowała w stronę Sakury palec. – Z twoją buźką i ciałem momentalnie zgwałciliby cię w zaułku i zostawili na pastwę losu – podparła się pod boki.
- Pieprz się – warknęła zielonooka. Sasuke odchrząknął.
- Teraz nie masz wyjścia – powiedział do Haruno. Dziewczyna zmierzyła go zawistnym spojrzeniem.
- Tak, dzięki wam nie mam wyjścia – łypnęła na nich spod oka. – Idę się przebrać. Potem możesz mnie wziąć, gdziekolwiek zechcesz – sarknęła i zniknęła w swoim pokoju, w głowie mając plan, jak uprzykrzyć im życie
- Dobry ten makaron –mruknął Sasuke i zabrał się za porcję Ino.
- Czasami zastanawiam się, dlaczego musiałam trafić akurat na ciebie – odparła ze zrezygnowaniem Yamanaka i ciężko opadła na krzesło. Sasuke posłał jej beznamiętne spojrzenie znad miski obiadu.
- Zadajemy te same pytania.

                Sakura weszła do swojej sypialni i podeszła do szafy. Gwałtownie otworzyła drzwi i wygrzebała z dna czarną torbę, którą okleiła żółtą taśmą.
- Zmusiliście mnie do tego – wymamrotała pod nosem i rozcięła zabezpieczenia. – Będziecie cierpieć.

                Ubrana i w pełnym makijażu weszła do kuchni, w której siedzieli Ino z Sasuke. Na widok różowowłosej ich miny zrzedły.
- Co ty masz na sobie?! – jęknęła Yamanaka. Sakura prezentowała się w różowej spódniczce do kolan i białymi podkolanówkami z kokardkami po bokach niczym dziewczynka wyjęta z kanonu przykładnej rodziny. Na nogach miała białe tenisówki z czerwonymi sznurówkami. Góra jej stroju nie napawała optymizmem. Liliowa koszulka zapinana na guziki była wykrochmalona i miała bufiaste rękawy. Haruno zapięła się pod samą szyję i starannie wygięła kołnierzyk. Dół bluzki zapchała za stan spódnicy i lekko ją podciągnęła.
- Coś ty zrobiła z włosami?! – jęknęła blondynka, gdy zauważyła dwa wysokie kucyki, które zielonooka zawinęła w koczki i upięła spinkami w kwiatki. Na rzęsach miała tonę tuszu, a na policzkach jaskrawy róż. Usta pomalowała na kolor landrynki. Niebieskooka rzuciła błagalne spojrzenie w stronę Sasuke. – Powiedz jej coś!
- Ino ma rację – Uchiha niechętnie wypowiedział te słowa. – Przebierz się.
- Jak nie, to co? – zapytała Sakura i nadmuchała balon z różowej gumy owocowej, który pękł z irytującym dźwiękiem. – Nie przyjmą mnie?- rzuciła prowokacyjnie. Brunet wiedział, że postawiła na swoim. Yamanaka już otwierała usta, żeby zainterweniować, ale Sasuke podniósł rękę i ją uciszył.
- Spokojnie – wymamrotał. – Chodźmy.

                Jeżeli kiedykolwiek sądziła, że dzielnica, w której mieszkała, należała do tych biednych, to się grubo myliła. Teraz Sasuke wprowadził motocykle do opuszczonej szopy i powódł ją między stare kontenerowce i baraki, na których łuszczyła się farba, pokazując rdzawe ogniska. W niektórych z nich zamiast drzwi przewieszone były szmaty, a w oknach poustawiane kartony. Cisza kłuła w uszy i napełniała trzepoczące serce Sakury irracjonalnym strachem. Wszędzie walały się papiery i puszki, a gdzieniegdzie szeleściły stare reklamówki. Haruno w pewnej chwili przystanęła i schyliła się, podnosząc z ziemi zaśniedziałą łuskę od naboju.
- Na Jashina – jęknęła, podążając wzrokiem za kolejną i następną.
- Nie zatrzymuj się – Ino złapała ją pod ramię i pociągnęła za Sasuke. – To nie czas i miejsce na kontemplacje.
- Tu wszędzie są łuski – szepnęła różowowłosa.
- Tak, a teraz chodź – niespokojnie szarpnęła ją za rękę, zmuszając tym samym do pójścia dalej. Chwilę potem znaleźli się między starymi magazynami, a okolica wyglądała przyjaźniej i nie wywoływała przerażenia u dygocącej Sakury. Chłopak poprowadził je krętymi alejkami, a Haruno próbowała zapamiętać drogę, na wypadek, gdyby chciała zwiać. Niestety, wszystko wokoło wyglądało niemalże identycznie, więc od razu zgubiła się w liczeniu i po chwili dała sobie spokój.

                Dotarli do włazu znajdującego się nieopodal czegoś, co wyglądało jak stara, zapuszczona stróżówka. Sasuke podszedł do metalowej klapy i zastukał w nią sekwencją pojedynczych uderzeń. Sakura z rosnącym podenerwowaniem obserwowała wejście, co chwila nerwowo oglądając się na okoliczne magazyny. Bała się, że ktoś wybiegnie spomiędzy tych molochów i zacznie do nich strzelać. Tak się jednak nie stało, a przynajmniej nie miało okazji się stać, gdyż klapa drgnęła, wydała dźwięk szczęku zamków i uchyliła się do wewnątrz. Dziewczyna ujrzała uśmiechniętą twarz Suigetsu.
- Nareszcie – rzucił i spojrzał na zielonooką, a jego mina momentalnie zrzedła. Chwilę się jej przyglądał, aż w końcu wybuchnął niepohamowanym śmiechem. – Dobre! Matko!
- Przestań rżeć i wpuść nas, idioto – mruknęła Ino i pociągnęła za sobą Sakurę.
- Na Jashina! – wymamrotał Suigetsu. – Czemu się w to ubrała? – zapytał Sasuke, który zamknął za nimi właz.
- Myślała, że dzięki temu nie przyjmiemy jej do gangu – odparł Uchiha i ruszył oświetlonym korytarzem w głąb podziemi.
- Niezłe z niej ziółko – powiedział Suigetsu. – Pain chyba eksploduje.
- Tego wolałbym uniknąć – wymamrotał Sasuke i skręcił w boczną odnogę.  

                Ino wprowadziła ją do wielkiego pomieszczenia oświetlonego rampami, zawieszonymi u sufitu. Sakura stanęła jak oniemiała, lustrując każdy kąt sali. Na podłodze leżały stare, ale trzymające się kupy dywany. Pod ścianami porozstawiane były wiekowe kanapy, na które ktoś ponarzucał kapy i pledy, a gdzieniegdzie stały stoliki i pufy. Haruno dojrzała się trzech par zamkniętych drzwi, zapewne prowadzących do łazienki, możliwe, że kuchni i pewnie w dalszą część podziemnych korytarzy.
- Co? Spodziewałaś się smaru, puszek po piwie i starych krzeseł? – zapytała zadziornie Yamanaka i skierowała się w stronę niebieskowłosej dziewczyny, siedzącej przy biurku.
- Widzę, że przyprowadziłaś narybek – dziewczyna przywitała się z Ino przybiciem piątki, a następnie posłała Sakurze zaciekawione spojrzenie. – Ona wygląda jak ładniejsza wersja rudej małpy – skwitowała.
- Konan, to Sakura – przedstawiła je sobie. - Dziewczyna Sasuke – szybko dodała, widząc, jak Uchiha wchodzi do pomieszczenia w towarzystwie Suigetsu. Brunet posłał jej mordercze spojrzenie.
- Nie wiedziałam, że gustujesz w takich pięknościach – rzuciła z ironią Konan.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiecie – odparł Uchiha i opadł na najbliższą kanapę.
- Zawsze myślałam, że bezmózgie, landrynkowe lalki grają ci na nerwach – zadrwiła niebieskowłosa, a Ino uśmiechnęła się zadziornie. Wiedziała, że ta uwaga nie przejdzie bez echa ze strony różowowłosej.
- Uważaj sobie – warknęła zielonooka, nie rozczarowując Yamanaki. – Twoje włosy wyglądają, jakbyś moczyła je w chemii do kibli, ale nie nazywam cię z tego powodu gównianą laską – rzuciła. Dopiero teraz dotarło do niej, co powiedziała. Suigetsu dusił się ze śmiechu, Ino udawała, że wypatrzyła coś ciekawego na swoich paznokciach, zaś Sasuke zadziornie uśmiechał się w stronę Konan, która oniemiała wpatrywała się w Sakurę. – Do bezmózgich też mi raczej daleko, dziewczynko. Co sobą reprezentujesz? Chyba drugorzędną przeciętność – różowowłosa pomyślała, że jak już powiedziała A, to trzeba dodać B, więc powiedziała jeszcze kilka słów i zamilkła.
- Masz temperament – usta Konan rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. – Czemu ubrałaś się jak Barbie dla ubogich?
- Myślała, że dzięki temu jej nie przyjmiemy – odparł Suigetsu. – Jak już wspominałem – dodał i puścił oczko. – Ona jest genialna.
- Zaraz, zaraz – niebieskowłosa pilnej przyjrzała się włosom Sakury. – To ona dała ci w twarz i zbyła cię, gdy miałeś ją podwieźć?
- No – mina Suigetsu zrzedła.
- Dziewczyno! – zawołała Konan. – Gdybyś ty słyszała, jak Sasuke zmył mu głowę! Och, to było coś! W życiu się tak nie ubawiłam! – Haruno spojrzała na Uchihę. Jego mina nie wyrażała nic, poza obojętnością, ale oczy płonęły dziką żądzą zemsty. Tak, tych oczu można by użyć przy produkcji horroru. W jej głowie pojawiło się pytanie, dlaczego tak mu zależało? Co sobie ubzdurał? Mógł najzwyczajniej w świecie odmówić, gdy Ino zwróciła się do niego o spłatę długu, wybierając jako cenę ochranianie Sakury. Sasuke nie wyglądał na takiego, co słucha się czyichś rozkazów. A już zwłaszcza nie tych od Yamanaki.
- Nawet Pain się nie wtrącał – Ino poczuła się w obowiązku wtrącić coś do rozmowy. – O ile się nie mylę, Sasori nagrał to na telefonie – dodała ze zjadliwym uśmieszkiem.
- Tak – Konan spojrzała na bladego Suigetsu. – Wczoraj wrzuciłam to na YT.
- Potwory! – wrzasnął płowowłosy. – Istny koszmar! Sakura, wiej póki możesz! – krzyczał jak opętany Hōzuki.
- Nie może – odezwał się inny głos, nie należący do żadnych z zebranych.
- Pain – Konan podeszła do chłopaka i pocałowała go na powitanie. Sakura spojrzała na niego z zaciekawieniem. Rudowłosy i cały w kolczykach patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, jednak w kącikach jego ust czaiło się coś na kształt uśmiechu.
- Laleczko, pójdziesz ze mną – mruknął w jej stronę z sarkazmem.
- Nie wiem, do kogo mówisz – rzuciła. – Ciężko cokolwiek zrozumieć przez tą tonę żelastwa na twojej twarzy – dodała. Złapała za swoje policzki i naciągnęła je. – Wszystko ci dzwoni, gdy poruszasz buzią. Musisz coś z tym zrobić. Kiepsko cię słychać– wszyscy zamilkli. Nawet Hōzuki zbaraniał.
- Nieźle, ale niesubordynację karzemy tutaj w odpowiedni sposób – odparł i skrzyżował ręce na swoim torsie.
- Nie należę do waszego przedszkola – rzuciła wyzywająco i podparła się pod boki.
- Ale będziesz należała – mimika rudowłosego wciąż pozostawała nieodgadniona.
- Czy ja wyglądam na fankę skóry i kolczyków? – zapytała. – Nie sądzę.
- Zaraz się o tym przekonamy – złapał ją za nadgarstek i pociągnął w znaną sobie stronę.
- Puszczaj, idioto! – krzyczała.
- Pain, puść ją! – zaprotestowała Yamanaka, ale chłopak nie słuchał nikogo.
- Ani mi się ważcie – warknął, gdy Ino i Sasuke poderwali się ze swoich miejsc. Zniknął za trzecimi drzwiami, których przeznaczenia Sakura nie znała. Niesubordynację karzemy w odpowiedni sposób. Zaraz się o tym przekonamy. Pójdziesz ze mną. Te słowa odbijały się echem w jej głowie, wpędzając ją w panikę. Szarpnęła się, ale uścisk Pain ‘a był żelazny i nieustępliwy.
- Dokąd mnie wleczesz?! – wrzasnęła piskliwie, ale w oczach płonęła chęć ucieczki i błysk odwagi.
- Porozmawiamy, gdy zaczniesz przypominać człowieka – mruknął. Sakura zatrzymała się gwałtownie i zaparła się nogami o ziemię. Widziała, jak z łatwością traci równowagę, kiedy Pain ciągnie ją za sobą, więc szybko kucnęła, a następnie siadła. Rudowłosy chybnął do tyłu, ale w porę złapał pion. Wściekły odwrócił się za siebie i złapał ją za ramiona. Gdy tylko stanęła na równe nogi, rudowłosy przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył dalej.
- Ty idioto! – warknęła i uderzyła go w plecy. Pain jednak nie zareagował i szedł dalej. – Baka! Baka! Baka! – darła się, ale w pewnej chwili stwierdziła, że to na nic. Gdy miała dać spokój, chłopak puścił ją i pchnął przez drzwi. Sakura wpadła do środka, ledwie łapiąc równowagę.
- Jest wasza – rzucił w przestrzeń. Od stolika wstały dwie dziewczyny. Jedna miała granatowe włosy i białe tęczówki. Była ładną dziewczyną, chociaż w jej lewym uchu od samego płatka, aż po chrząstkę znajdował się rząd srebrnych kolczyków, nadając jej delikatnej urodzie pazura.
- Hinata – przedstawiła się z uśmiechem. Druga z nich miała brązowe włosy z dwoma koczkami, z których wystawały czerwone końcówki, nastroszone jak pióropusz. Oczy miała w kolorze czekolady, a twarz niemalże dziecięcą. Dziewczyna miała w wardze dwa kolczyki, a gdy się odezwała, Sakura spostrzegła jeden w języku.
- Ten-Ten – mruknęła i mlasnęła zniesmaczona. – Wyjdź – rzuciła w stronę Pain ‘a, a ten uniósł ręce w górę i wycofał się w korytarz.
- Niech wygląda jak przystało – wymamrotał na pożegnanie i zamknął drzwi.
- Coś ty na siebie ubrała? – zapytała z przestrachem Hinata.
- Myślałam, że dzięki temu nie zechcą mnie przyjąć – Sakura przyjrzała się dziewczynie. – Hej, chodzimy ze sobą do klasy!
- Jasne – odparła tamta. – Ale teraz to jest nieważne. Wyglądasz strasznie! A przecież w szkole prezentowałaś się przyzwoicie – rzuciła i zaczęła rozpinać jej bluzkę. W międzyczasie Ten-Ten zdjęła z jej włosów spinki
- Już mówiłam – Sakura posłusznie podniosła ręce w górę. – Ale powtórzę. Nie mam ochoty przynależeć do gangu motocyklistów.
- Teraz znasz naszą kryjówkę, więc nie masz wyjścia – Ten-Ten pokiwała głową na potwierdzenie własnych słów.
- Ekstra – mruknęła różowowłosa i zdjęła buty.

                Siedzieli na kanapie i wpatrywali się w drzwi prowadzące do dalszej części ich podziemnej kryjówki. Zalegała tam teraz nieprzyjemna cisza, która wywoływała u wszystkich niespokojne bicie serca.
- Już się boję – szepnął Hōzuki i złapał za poduszkę leżącą koło niego.
- Pewnie dała mu w kość – odparła Ino, która tylko pozornie nie pokazywała po sobie zdenerwowania. Rzadko kto mógł sobie pozwolić na podobne zachowanie względem Pain ‘a. Nie był on sztywny czy surowy, ale jednak był liderem. Niektóre zachowania były niewskazane.
- Nawet jego cierpliwość ma swoje granice – Konan przyznała rację pozostałym i spojrzała na Sasuke. – Ty się nie denerwujesz? – zapytała. Ino i Suigetsu spojrzeli na Uchihę, który jak gdyby nigdy nic bawił się telefonem. Oczywiście nie dawał tego po sobie poznać, ale lekko się denerwował.
- Przecież jej nie zabije – rzucił zirytowany. – Przestańcie się tak spinać – Ino naburmuszyła się i wystawiła mu środkowy palec. – Jakby to robiło na mnie wrażenie – mruknął beznamiętnie Sasuke, który kątem oka dostrzegł nieprzyjazny gest blondynki.
- Na tobie nic nie robi wrażenia – warknęła wściekła. – Równie dobrze mogli by ją podziurawić jak sito, a ciebie i tak nie obeszłoby to ani trochę!
- A mnie się wydaje, że jemu na niej zależy – uśmiechnęła się Konan. Suigetsu wyszczerzył zęby.
- No, pewnie. Nie dałby jej skrzywdzić – podsunął.
- Jak dla mnie, to mogliby z niej zrobić morką plamę. Nic mnie to nie obchodzi. Interesuje się nią tylko dlatego, że wisiałem przysługę tej głupiej blondynce! – uniósł się Sasuke. W pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza. Wszyscy wpatrywali się w drzwi za chłopakiem. Uchiha, wiedziony przeczuciem, obejrzał się za siebie i zamarł. Stała tam Sakura, po której minie wnioskował, że wszystko słyszała. A przynajmniej to, co on powiedział.
- A więc po co ta cała szopka? – ręką wskazała na swoje nowe ciuchy i fryzurę. Miała na sobie postrzępione na nogawkach dżinsowe szorty i białą koszulkę na ramiączkach, na której nadrukowane było logo Harley Davidson. Na ramionach miała czarną, skórzaną kurtkę, a na nogach wysokie, szare podkolanówki i znoszone, czarne workersy. Dziewczyny spięły jej włosy w wysoki kucyk, dzięki czemu uwidoczniły trzy nowe kolczyki, które znajdowały się w chrząstce prawego ucha. Za makijaż posłużył czarny tusz do rzęs i błyszczyk.
- Wyglądasz szałowo – rzuciła Ino, próbując zmienić temat.
- Nie pieprz do mnie – warknęła Sakura. Yamanaka zamilkła. – Nie stać cię nawet na zwykłą troskę człowieka o człowieka?! – uniosła się, mierząc Sasuke zimnym jak lód spojrzeniem. Prychnęła pod nosem. – O nic się nie prosiłam. Nie chcę tej cholernej ochrony! – dodała  i skierowała się w stronę drzwi. Hōzuki momentalnie do niej doskoczył, próbując ją zatrzymać.
- A ty dokąd?! – krzyczał.
- Do domu – odparła chłodno i wyminęła płowowłosego. – Prowadź do wyjścia, albo stracisz klejnoty – rzuciła, patrząc na niego z dystansem. Suigetsu zauważył, jak Pain skinął głową, więc wykonał jej prośbę. Widocznie szef miał już plan, skoro puścił ją wolno. Przeszli korytarz w niezręcznym milczeniu. Kilkakrotnie płowowłosy otwierał usta, żeby coś powiedzieć, jednak momentalnie je zamykał, nie chcąc palnąć nic głupiego. Gdy dotarli do włazu, odpiął wszystkie zabezpieczenia i pociągnął klapę.
- Podwiozę cię – rzucił.
- Nie – warknęła twardo. – A spróbuj za mną jechać, to tak ci życie uprzykrzę, że wyprowadzisz się na inny kontynent – dodała i wyszła na powierzchnię. – Zamykaj – ponagliła go wzrokiem. Suigetsu zawahał się. – Mam słyszeć szczęk wszystkich sześciu zamków, inaczej… – dokładnie je policzyła, zanim go zaszantażowała, a następnie przejechała palcem po szyi. Chłopak cofnął się w głąb korytarza i podniósł klapę. Pozamykał wszystkie zasuwy i westchnął.
- Uparte babsko – mruknął pod nosem rad, że różowowłosa go nie słyszy. Mamrocąc pod nosem siarczyste przekleństwa ruszył w stronę, skąd dochodziły podniesione głosy.

                Sakura zacisnęła wargi w wąską linię i ruszyła przed siebie. Była na siebie wściekła, że pozwoliła, by emocje wzięły nad nią górę. Wystarczyła przejażdżka motorem, jeden pocałunek i gorące spojrzenie, by całkowicie straciła dla niego głowę. No, ale z kolei on nie musiał tak mówić. Przecież jej nie chodziło o to, żeby padał do jej nóg i robił za jej tarczę. Myślała, że skorzysta ze swojej wiedzy i ostrzeże ją, gdzie nie powinna się zapuszczać. Tyle. Jak mówiła. Zwykła troska człowieka o człowieka.
- Widocznie nawet na to go nie stać – wymamrotała i spojrzała na jawiący się jej labirynt magazynów. Jęknęła. – To będzie cud, jak do jutra stąd wyjdę – gdy pomyślała, że nie będzie tak źle, przypomniała sobie o łuskach, które wcale nie wyglądały na takie stare. Jej serce przyspieszyło, a nogi odmówiły posłuszeństwa. A co, jak akurat dzisiaj zachce im się strzelać?
- Opanuj się, idiotko – skarciła się na głos. – Zbierz dupsko i przed siebie – nakazała sobie i ruszyła.

                Szła, klucząc między magazynami i modliła się o szczęście. Gdy chwilę  później ujrzała granicę z biedniejszą dzielnicą, w której Sasuke zostawił motory, omal nie padła z radości. Zignorowała wrażenie, że coś jest nie tak, zwalając to na przewrażliwienie i wbiegła między obskurne klocki z blachy. Dopiero szelest za jej plecami sprowadził ją na ziemię. Instynkt kazał jej nie odwracać się tylko biec najszybciej, jak tylko mogła. Posłuchała go i wystartowała sprintem, odprowadzana charakterystycznym dźwiękiem odbezpieczanej broni. Jęknęła w duchu zdając sobie sprawę, że ten ktoś ją ściga.
- Cholera – wysapała, ledwie wyrabiając się na zakrętach. Biorąc kolejny łuk, kątem oka dostrzegła kawałek koszulki idioty, który ją gonił. Wyglądało to jak płonąca czaszka, ale głowy by nie dała. W pewnej chwili koleś zaklął pod nosem i strzelił, a bok dziewczyny przeszył piekący ból. Zwolniła, ale nie przestała biec. Wiedziała, że będzie chciał ją dobić, zwłaszcza, że pierwszym razem chybił. Jednak od kolejnego wystrzału uchronił ją warkot motocyklowego silnika i odbezpieczanie cięższej broni. Szybko schroniła się w jednym z baraków, nie będąc pewną, czy to nie następny narwaniec próbujący ją zabić.
- Ty! – usłyszała krzyk motocyklisty, ale wiedziała, że nie zawołał do niej. – Stój! – wrzasnął, a w szczelinie wyżartej przez rdzę Sakura dojrzała blondyna, który śmignął jej przed nosem na swojej maszynie. Korzystając z chwili spokoju spojrzała na zranienie. Kula jedynie ją drasnęła, ale wyglądało to poważnie. Musiała prędko wrócić do domu i to zaszyć. Nie mogła udać się do szpitala. W okolicy znajdował się tylko jeden. Ten, w którym pracowała jej mama. Na pewno wszystkie pielęgniarki widziały jej zdjęcie, więc zapewne matka momentalnie dowiedziałaby się o jej wizycie, na dodatek nie w celach towarzyskich. Z sykiem wyjęła komórkę z kieszeni i doszła do wniosku, że ma jeszcze dwie godziny, zanim którekolwiek z rodziców pojawi się w domu. Zacisnęła szczękę i podniosła się z kucka. Koło niej utworzyła się niewielka kałuża krwi, ale zignorowała ten fakt i ostrożnie wychyliła się z baraku.
- Czysto – szepnęła do siebie i schylona ruszyła w stronę ulicy.

                Po całej kryjówce rozeszło się dudnienie z góry. Chwilę potem ktoś z całych sił uderzył w metalową klapę przy wyjściu. Od hucznego opuszczenia ich siedziby przez Sakurę, inną stroną dzielnicy zjawili się pozostali członkowie gangu.
- Zetsu, nie miałeś być na objeździe z Naruto? – zapytał Sasori popijając z puszki colę.
- Załatwiałem kilka spraw dla Pain ‘a – mruknął. – Podobno miał z nim jechać Jūgo.
- Ja? – zdziwił się rudowłosy. – Nic mi o tym nie wiadomo – Ino i Konan spojrzały po sobie z powątpiewaniem, a Hinata i Ten-Ten ledwie powstrzymały się od westchnięcia.
- Mamy problem – usłyszeli Naruto. Chłopak podszedł do Hinaty i pocałował ją na powitanie.  Dziewczyna zarumieniła się lekko. – Ktoś był na naszym terenie, ale nie wiem kto.
- Jak to?! – zdenerwowała się Ino. Sasuke, który siedział w kącie pokoju przewrócił oczami.
- Z dwóch różnych gangów – dodał. Teraz to nawet Uchiha okazał większe zainteresowanie.
- Skąd wiesz? – zapytał opanowanym tonem. Coś było nie tak. Nigdy nie atakowali ich z dwóch grup na raz.
- Usłyszałem strzał. Podjechałem więc w tamto miejsce, ale gościu, którego widziałem nie był ranny. Na ziemi jednak ciągnęła się smuga krwi – wyjaśnił. – Stwierdziłem, że skoro drugi był ranny to nie zwieje za daleko i pognałem za tym pierwszym. Jednak gdy wróciłem na miejsce, znalazłem jedynie kałużę tego bordowego paprajstwa, ale ciała już nie – zakończył.
- Trzeba powiadomić Pain ‘a – mruknęła Konan i złapała telefon do ręki. Przez myśl Sasuke przebiegła krótka, dosłownie sekundowa prośba, żeby Sakura siedziała w domu i uczyła się tej swojej biologii. Skrzyżował swoje spojrzenie z zaniepokojonymi tęczówkami Ino. Obydwoje myśleli o tym samym. Dziewczyna podniosła się z zajmowanego miejsca i odeszła kawałek dalej od dyskutujących znajomych z paczki. Sasuke nieznacznie przesunął się bliżej, by słyszeć ewentualną rozmowę. Ino złapała za telefon i wykręciła numer przyjaciółki. Odczekała kilka sygnałów, zanim Sakura odebrała.

Halo?

- Wróciłaś do domu? – Yamanaka nie chciała jej mówić o strzelaninie. I bez tego Haruno była na skraju wytrzymałości.

Czemu miałabym nie wrócić? Ino słyszała jej zduszony głos.

- Coś się stało? – zaniepokoiła się. Sasuke automatycznie odwrócił się w stronę blondynki. Sakura jęknęła do słuchawki.

Przywaliłam w komodę. Niebieskooka nie wiedząc, że Haruno kłamie, zaśmiała się w głos.

- Głupia – rzuciła z ulgą. Nagle usłyszała dźwięk toczącej się szklanej butelki. – Różowa, ty coś pijesz? – zdziwiła się. Teraz Sasuke już nie mógł nie podsłuchiwać.

Na rozluźnienie. Wymamrotała do słuchawki. Tak naprawdę piła, by znieczulić ból, kiedy zacznie szyć ranę.

- Pogadamy w szkole? – zapytała Ino.

Może. – mruknęła Sakura. Złość jej przeszła, więc nie była obrażona. Po prostu nie wiedziała, czy przetrwa do rana.

- Już się tak nie złość – Uchiha prychnął na słowa Yamanaki.
- Wielka Pani Obrażalska – mruknął pod nosem i przestał podsłuchiwać. Wstał z zajmowanego miejsca i skinął pozostałym na pożegnanie. Skierował się do wyjścia z kryjówki, by chwilę potem wsiąść na motor i odjechać do domu. Po drodze spojrzał na ślady krwi ciągnące się kilka metrów, a następnie zauważył kałużę posoki. Nieźle musiał oberwać pomyślał. Życzę mu przetrwania nocy. Niech zdechnie w jakiejś dziurze złorzeczył nie wiedząc, że pragnie śmierci Sakury.

                Gdy Ino rozłączyła się, Haruno z impetem posłała telefon na łóżko. Ciężko oparła się o komodę.
- Nie chciałam wszystkiego na ciebie zwalać – mruknęła. Zapatrzyła się w zbite deski i westchnęła. – Gadam z meblem – wymamrotała. Wzięła głęboki wdech i znalazła się w łazience. Sprawdziła, czy drzwi są dokładnie zamknięte, w razie, gdyby mama lub tata wrócili z pracy, a ona by ich nie usłyszała i łyknęła wódki. Skrzywiła się, ale wmówiła sobie, że to jest niezbędne, by przeżyć tę noc. Nalała do miednicy ciepłej wody i przygotowała apteczkę matki, która na całe szczęście była pielęgniarką. Znalazła podstawowy zestaw do szycia i nawlekła nić. Polała ranę spirytusem i omal nie zwymiotowała, gdy szrama zaczęła ją piec i rwać.
- No, raz kozie śmierć… - szepnęła i wbiła igłę w skórę.
- Au! – wrzasnęła, ale szybko się opanowała. Trzęsącymi się dłońmi złapała czysty ręcznik i zagryzła go zębami. Odetchnęła głęboko i ponowiła czynność. Ból był nie do zniesienia. Po jej policzkach płynęły łzy, a ręce trzęsły się coraz bardziej. Nie mogła jednak teraz przerwać. Brnęła dalej, szew po szwie, ciesząc się, że trochę się na tym znała. Mama w służbie zdrowia i jej hobby w postaci chirurgii w końcu się na coś przydały. Na moment przerwała i pociągnęła kolejny łyk alkoholu. Musiała się spieszyć, bo procenty zaczynały jej uderzać do głowy, a jeszcze musiała posprzątać. Gdy w końcu skończyła, oparła się głową o zimną ścianę za plecami i odetchnęła. Resztkami sił nakleiła wielki plaster i zawinęła brzuch bandażem, a następnie spakowała zużyty sprzęt do czarnego worka na śmieci i szczelnie zawiązała. Wyrzucę w drodze do szkoły pomyślała i na w pół przytomna zmyła podłogę i wszystko, co zachlapała. Rzuciła ostatnie spojrzenie na łazienkę i stwierdziwszy, że nic nie jest podejrzane, weszła do pokoju i upchnęła worek pod łóżkiem. Zaraz po nim znalazły się tam zniszczone ubrania i wszystko, co miało ślady jej krwi. Zmęczona i wstawiona padła na łóżko i zasnęła.

                Budzik zwlekł ją z łóżka punkt szósta. Podniosła powieki i pierwsze, co do niej dotarło, to ból brzucha. Potem doszła migrena i suchość w ustach. Po omacku sięgnęła na szafkę, gdzie ostatnio miała aspirynę i wymacała kilka tabletek. Złapała dwie lub trzy i wsadziła je do ust, po czym popiła wodą z butelki. Powoli usiadła na łóżku i skrzywiła się.
- Au – szepnęła. Podniosła się na nogi, które zaczęły niebezpiecznie drżeć. Złapała się komody, której w duchu dziękowała, że stała tam, gdzie teraz i powoli skierowała się do łazienki. Gdy znalazła się w środku, podeszła do lustra i aż się przeraziła. Pod oczami miała sine worki, a cała twarz była biała jak kreda. Usta miała spierzchnięte i lekko sine, a wargi drżały niepokojąco. Westchnęła i osłabiona wykonała poranne czynności. Zastanawiała się, jak wyjaśni rodzicom stan, w jakim się znajduje, ale nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Najwyżej powie, że uczyła się całą noc, a anemiczny wygląd jest spowodowany stresem związanym z przeprowadzką i nauką.
- Mamo, tato? – zawołała, ale nie za głośno, żeby przypadkiem jej nie usłyszeli. Zaśmiała się z siebie, ale od razu przestała, bo rana na brzuchu zaczęła rwać i piec. Weszła do kuchni i przeczytała notatkę, w której pisali, że mama ma ranną zmianę, a tata jedzie do centrum załatwić kilka spraw. – Głupi ma szczęście – mruknęła sama do siebie i napiła się soku. Na jedzenie nie mogła się patrzeć. Raz, kac-morderca, dwa wszystko ją bolało i było jej niedobrze. Wolała nie ryzykować. Po dwudziestu minutach ubrała się i wyszła z mieszkania. W porę przypomniała sobie o worku na śmieci i wróciła się po niego. Gotowa, zamknęła drzwi na klucz i powoli zeszła na dół. Zakrwawione rzeczy wyrzuciła do sąsiedniego kontenera i niespiesznie skierowała się w stronę szkoły.

                Pod budynkiem panował ruch jak w ulu. Co chwila słyszała podniesione głosy na przemian z szeptaniem, ale temat był jeden. Przeraziła się, gdy tylko zrozumiała, o czym mówili.
- Na starych barakach znaleźli ślady krwi – szeptała jedna do drugiej.
- …porachunki gangów…
- …znaleźli zwłoki…
- …egzekucja…
- mózg był rozmazany na blachach… - zapadała się w spiralę wydarzeń poprzedniego dnia, nie mając się czego uchwycić. Nagle urosła w niej chęć ucieczki. Dłonie zaczęły jej się trząść, a rana rozbolała ją na dobre. Pod powiekami zapiekły łzy strachu i opadającego stresu. Cofnęła się o krok, ale zderzyła się z kimś. Przerażona obróciła się za siebie i spotkała się spojrzeniem z Sasuke.
- Patrz, jak łazisz… - warknął, ale momentalnie zamilkł widząc, w jakim stanie znajdowała się Sakura. – Co się stało? – zapytał. Dziewczyna pokręciła głową i zawróciła w stronę szkoły. Usilnie starała się iść prosto, ale bok rwał ją niemiłosiernie, osłabiając ją z każdym krokiem. Wytrwała. Podniosła wysoko głowę i pewnym siebie chodem weszła do holu. Kosztowało ją to wiele wysiłku, ale nie pozwoliła sobie na słabość. Od razu weszła do damskiej łazienki i zamknęła się w kabinie. Otworzyła torbę i wyjęła apteczkę. Podniosła koszulkę i z przerażeniem stwierdziła, że stary bandaż, czyli ten, który założyła rano, zdążył już przemoknąć.
- Opanuj się – skarciła się pod nosem Sakura, którą zaczynała ogarniać panika. Zmieniła opatrunek i łyknęła kolejnej aspiryny. Spakowała starannie brudny materiał i wyrzuciła go do kosza. Gdy wyszła z kabiny omal nie wrzasnęła. Na widok Sasuke momentalnie zbladła i zsunęła się po drzwiach. Chłopak w sekundzie znalazł się koło niej i podtrzymał ją za ramię.
- Sakura! – zawołał.
- Nie krzycz – szepnęła. Próbowała wydostać się z objęć Uchihy, ale on był nieustępliwy. – Teraz zebrało ci się na troskę?! – zdenerwowała się, ale momentalnie jej twarz wykrzywił grymas bólu.
- Co ci jest? – zapytał, ignorując poprzednią wypowiedź dziewczyny.
- Mam kaca – odparła gładko. – Piłam na czczo i teraz mnie mdli – dodała i skorzystała z jego ramienia. Sasuke bacznie się jej przyglądał. Nie do końca wierzył w tę historyjkę. No, ale jak nie ta, to jaka? Ciąża? Zaśmiał się pod nosem. – Co cię tak bawi? – zdenerwowała się różowowłosa i wyrwała się z jego objęć.
- Nic, nic – mruknął, opanowując atak wesołości. - Na kaca najlepszy jest dzień wolny – uśmiechnął się zdawkowo.
- Jasne, zapamiętam – wymamrotała i podeszła do umywalki.
- Sakura – szepnął z przestrachem Sasuke.
- Co?! – warknęła i rzuciła mu wzrok pełen gniewu. Podążyła za jego spojrzeniem i z przerażeniem stwierdziła, że po jej boku skapuje krew. W tym momencie poczuła obezwładniającą słabość. – Sasuke… - szepnęła i osunęła się na kolana. Karooki w ułamku sekundy chwycił ją w ramiona i usiadł na płytkach.
- To ciebie wczoraj postrzelił?! – warknął. Wzrokiem świdrował jej zmęczoną twarz, oczekując natychmiastowej odpowiedzi.
- Ledwie musnął – sprostowała.
- Nie śpij – potrząsnął nią lekko, a Sakura w odpowiedzi jęknęła.
- Au – Uchiha wyjął z kieszeni telefon i wykręcił numer.
- Potrzebuję pomocy – Haruno słyszała rozmowę jak przez szybę. Dźwięk był stłumiony i niewyraźny. - …damska łazienka… - stwierdziła, że Sasuke ma bardzo pociągający głos. – Nie, idioto. To nie czas na żarty… - więcej nie wyłapała, bo wszystko dookoła spowiła mgła.
- Ładnie pachniesz… - wymamrotała. Poczuła, jak chłopak kładzie dłoń na jej czole.
- Majaczysz i masz gorączkę – odparł. Sakurę już to nie interesowało. Całe jej ciało przyjemnie się rozluźniło, a jej powieki zaciążyły. – Sakura! – to była ostatnia rzecz, którą usłyszała, nim zapadła w ciemność. 
____________________________________________________________________________________________________________

Skończyłam. Kopa w dupsko dała mi Ikula. Ale cieszę się z tego powodu. Gdy zajrzycie na mojego bloga www.gdy-milosc-wystawiono-na-probe.blogspot.com wszystko, co jest tam zmienione, to sprawa Ikuli i Patki. To wszystko od nich... A zwłaszcza od Ikuli... No, dobra, poryczę się za chwilę!
Muszę podziękować Lisiak. Wiernie przy mnie stoi i pilnuje, bym nie załamała się. Podnosi mnie na duchu i sprawia, że się uśmiecham.
Ikula... Mam za mało miejsca, by napisać, co ona dla mnie robi. Co Wy dla mnie robicie... Powiem jedno... Arigato.


3 komentarze:

  1. Powieki mi się zamykają i prawie śpię na siedząco... i zaczynam czytać.
    Wiesz co... momentalnie wytrzeźwiałam.
    Kurde blaszka Piętaszka kobieto... jak mogłaś urwać w takim momencie! No aż mnie coś ścisnęło, jak zobaczyłam, że nie ma więcej... Łeeee... ;(
    Ale dobra. Może cierpliwości jeszcze mi trochę brak, ale zacisnę zęby i będę cię maglować o następne części, także oj moja mała duszyczko nie doświadczysz spokoju oj nie...
    Wracając do partówki... eh... akcja i akcja i te teksty... Jej. Skąd Ci się wziął ten o włosach i kiblu... Muszę się nauczyć tak ripostować, chociaż wcale nie jestem w tym najgorsza, to Ty jesteś mistrzem.
    Sakura postrzelona, zaszyła się i poszła. Głupia baba. Ja jak miałam zaszywane takie maleńkie... na 4 szwy, to kazali mi przez tydzień leżeć i się nie ruszać, żeby się to nie rozeszło, a ta pewnie 10 szwów, pół litra krwi straciła i leeeci do szkoły.
    No jestem ciekawa co tam dalej. Tylko jej nie zabijaj proszę Cię ;)
    Będę Ci biedzić i mendzić dalej obiecuje solennie.
    Dziękuję Ci serdecznie za dedykację... albo dedykacje. Oj wiem kochana, wiem. Czasem dobrze jest poczuć się cenną, a ty jesteś tak bardzo wspaniała, że aż dziw, że nie czujesz tego na co dzień.

    Pozdrawiam Cię serdecznie
    Ikula

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Ikulą... a Ty mi nie masz za co dziękować :P To nic takiego. Staram się jak mogę... musisz w końcu zrozumieć, że jesteś dla nas ważna. Dla nas wszystkich. Gdyby nie Ty, myślę, że mnóstwo osób leżałoby w łóżku, popijając wódkę bądź sake. Naprawdę. A Ty dzielnie trwasz, pomimo chwil słabości. Podziwiam Cię. I dlatego nie mam zamiaru pozwolić wyślizgnąć Ci się z moich rąk. Nie, przykro mi, nie zaznasz spokoju ode mnie :P

    To miłe, że się uśmiechasz. Staram się ;) Gdyby nie (w szczególności, bo ją poznałam wcześniej)Patka i Ikula, pewno byłabym w tym samym stanie co Ty. One na to nie pozwoliły. Ja co prawda zapobiec nie mogłam, ale zmienię skutki. Zobaczysz :*

    A co do partówki... how could you? ^^ Czytam, czytam i czytam... i nagle wyskakuje mi Twoje "Skończyłam[...]". Moja reakcja? Mina zbitego psa i krzyk "Ale... ale... ale jak to?!" :P

    Co do ciętej riposty... od dzisiaj jesteś moim bogiem. Serio. Myślałam, że padnę ;) Skąd Ty to bierzesz? ^^

    No i podobnie jak mój przedmówca, uważam, że zabicie Sakurci byłoby trochę not good :P

    No dobra, bo już plotę trzy po trzy... skrócę Twe męki :P

    Dziękuję za podziekowania (jak to brzmi XD) Jak zawsze proszę, abyś uwierzyła w swoje talenty i życzę miłego dnia ;)

    Lisiak :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się ta jednopartówka, więc chciałabym aby akcja toczyła się jak najdłużej ;) Świetnie wychodzą ci opowiadania w realnym świecie więc może kiedyś założysz osobnego bloga w podobnej tematyce :D

    Z jednej strony charakter Sasuke mnie denerwuje i czasami mam go dość, ale z drugiej lubię go takiego i nie chciałabym aby się zmieniał :P Chwilami ma gdzieś Sakure i to co się z nią stanie a potem za wszelką cenę chce ją chronić... Chociaż wiem, że ten chłodny egoista to tylko maska to trudno akceptować jego zachowanie :P

    Co do Sakury to naprawdę jest głupiutka... Zamiast zaryzykować i pójść do szpitala wolała narażać swoje życie. Swoją drogą to, że poszła do szkoły nie było najgorszym pomysłem bo nie wiadomo co by się stało gdyby straciła przytomność w domu. Do powrotu rodziców mogłaby się wykrwawić...

    Ciekawa jestem czy Sasuke zmieni swoje zachowanie w stosunku do niej. Może ruszy go sumienie?

    Zastanawiam się czy istnieje szansa, aby kolejna część pojawiła się w walentynki?

    Z niecierpliwością czekam na nową notkę :D
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń